czwartek, 15 maja 2014

Profesjonalista bez lustrzanki

Cytat dnia:
Chcę pozdrowić wszystkich użytkowników, którzy mają sprany mózg przyzwyczajeniami z lustrzanek i uważają, że niczym innym nie da się zrobić zdjęć :) 


 Od dobrych kilku lat z radością obserwuję tendencję jak inni profesjonaliści (i nie tylko) nieśmiało idąc w moje ślady nie wstydzą się przyznać, że z radością wyrzucili lustra przesiadając się na bezlusterkowce i zadowalają się byle czym :-)

         Się cieszę się, nosząc malutki, lekuchny aparat w kieszeni lub w torebce, z możliwością szybkiego wyjęcia go i zrobienia w pędzie, zdjęcia, tak by, nikt tego nie zauważył, bez zbędnego wokół szumu, szelestu, szybko i bezgłośnie jak szpieg z Krainy Deszczowców :-)
Złapać chwilę, moment, nie tracąc czasu.
To co zatrzymało wzrok, zachwyciło, w sekundzie ukazało kadr w głowie i kazało zatrzymać ten obraz w danej chwili.

         Coraz więcej jest tych dumnych z siebie, którzy nie muszą mieć wypasionych drogich szkieł, super-duper luster, kolekcji filtrów, nasadek i innych niezbędnych popierdułek.

          Szanują swój czas robiąc jedno, dwa zdjęcia. Nie trzaskają bezustannie podobnych ujęć danego obiektu nie odrywając aparatu od oka. Nie gonią, nie pędzą, by się móc pochwalić jak najwiekszą ilością ujęć i zaliczonych obiektów. 
Raczej są spokojni i w pełni zrelaksowani. Kroczą jak opasłe wyluzowane leniwce lub pandy na haju.
 

      
Obstrykiwacze 
Czy to jakaś epidemia?
Dziesiątki podobnych ujęć <pacam się w czoło> ukazujących się potem na ekranie monitora, ta monotonia mnie zabija, ale chyba inni to kochają ;-)

          I znów czas, mnóstwo czasu, straconego na przeglądanie wielu niepotrzebnych, mało ważnych, nieprzemyślanych lub zbyt precyzyjnie zaplanowanych ujęć.
   Chyba już można nazwać to "coś" chorobą naszych czasów - szybko, dużo i byle jak, potem się wybierze najlepsze z tego gąszczu. Zero szacunku dla materiału.

          Samotność fotografa, a dumne grupy plenerowe :-)

Brrrrrrr, uciec jak najdalej, sio, psik! 
Chyba nigdy nie będę w stanie pojąć i zrozumieć fascynacji tą stadną tendencją gdy gawiedź kroczy dumnie ku przyrodzie na ten przykład  (bój się fauno i floro, bój!) ze smętnie zwisającymi na szyjach aparatami. 
        Dzielenie z kimś czegoś tak szczególnie osobistego, intymnego, nie, nieee, nigdy! To tylko może obserwować ktoś wybrany :-)  Nie pozwalam by jakiś "ktoś przyglądał się gdy zalegam w błocie na glebie lub też z rozdziawioną paszczą gapię się na kwiata.
        Skądinąd w jakim celu nosić aparat na szyi!?!? 
Tasiemka przy aparacie, tasiemka przy futerale, eh!
To tak szalenie przeszkadza, zaplątać, zabić się można przecież o ten sznurek:-) Mnie zawsze stopa się wplątuje jakimś cudem.
Nie potrafię uchwycić sensu.
Ktoś podaje mi aparat z taśmą, nie wiem wtedy co z tym tołatajstwem zrobić :-) uszarpać, urwać, zerwać, zeszmacić, sponiewierać, odciąć od macierzy?!? ;-)
      Ale nic to, kiedyś tam co niektórzy nie mogli spokojnie patrzeć gdy niosłam duży aparat, z dużym obiektywem i równie dużą lampą trzymając go za obiektyw :-)

http://studiowplecaku.pl/dlaczego-pozbylem-sie-systemu-canona/
Tu, w linku powyżej, człowiek mówi prosto, a uczenie ;-) 
Słuchajcie, czytajcie, komentarze też są mundre, pod tomże wypowiedzią i się ucieczce skromności snoby ;-)
 

http://bogdanfrymorgen.fotoblogia.pl/580,frymografia-aparat-to-mlotek A tutaj tyż cudnie. Każde słowo tego artykułu jest jakby ze mnie wyjęte :-) kocham go chyba ;-P
Takie romantyczne to, uuh! Aż korzenie we włosach bolą :-)


Ps:
Mam ochotę się cofnąć, zrobić krok w czasie, cofnąć się do przeszłości, i w celu tymże przegrzebać piwnicę w poszukiwaniu Krokusika :-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz