piątek, 29 listopada 2013
niedziela, 24 listopada 2013
piątek, 22 listopada 2013
czwartek, 21 listopada 2013
...ale że co?!!!
a ja jednak wolę ze zboczku :-)
Oryginalna wielkość po kliknięciu w obrazek
Oryginalna wielkość po kliknięciu w obrazek
wtorek, 12 listopada 2013
Zapach świąt DIY recycling
Gdy za oknem zimno, wichura i deszcz to postanowiła się rozgrzać odrobinkę.
Jeden zestaw pachnących świątecznych przypraw wykorzystałam na 4 sposoby.
Przyprawa do pierników bez mąki, większość takich przypraw niestety jest oszukiwana i w jej skład wchodzi mąka, chyba Kotani ma bez mąki.
lub
laska cynamonu (utłuc) lub jedna łyżeczka sproszkowanego cynamonu
1 łyżeczka roztłuczonych goździków
1 łyżeczka gałki muszkatołowej
3-4 strączki kardamonu (utłuc) lub pół łyżeczki kardamonu w proszku
1/2 łyżeczki imbiru w proszku
3 rozgniecione nasionka ziela angielskiego
Na pierwszy ogień poszedł balsam do ciała.
1/2 opakowania kupnej przyprawy lub zrobionej własnoręcznie nasypać do metalowego kubka lub garnuszka i dodałam twardy olej kokosowy - około 6-8 łyżek.
Wszystko podgrzałam do rozpuszczenia się oleju i kilka sekund podgotowałam.
Przygotowałam sitko, które wyłożyłam gazą i przelałam całość do słoiczka pozwalając gorącej cieczy by ostygła.
Później włożyłam do lodówki by ciecz przybrała postać stałą.
2. ZAPACHOWISKO
Postanowiłam całe mieszkanie wypełnić obłędnym zapachem świąt :-)
Pozostałe na sitku przyprawy ponownie przełożyłam do metalowego kubka,
zalałam je 1/2 szklanki wody i pozwoliłam się gotować do momentu kiedy prawie cała woda zdążyła wyparować.
Pozostało jej około 3 łyżek. Przelałam ciecz przez sitko do kubka.
Utonąwszy w uroczym zapachu, nagle zebrało mnie tak potwornie na zjedzenie czegoś okropnie słodkiego, że zapiszczałam, a a że ścisła dieta i cukru nie wolno ani ciasteczka to wpadłam na dziki pomysł wykorzystania otrzymanego płynu po zrobieniu zapachu.
Potrzebne mi były:
banan
gorzkie kakao
woda świąteczna
Wielkiego banana rozgniotłam widelczykiem w szklance, dodałam łyżeczkę gorzkiego kakao i łyżeczkę wody świątecznej nie mylić ze święconą.
Zrobiłam z tego straszną paciaję-mamałygę i zjadłam z ogromnym mlaskaniem.
Na szczęście byłam sama w domu, więc mogłam sobie pozwolić na ciamcianie :-)
A nieee, koty były, lecz one ciamkanie uznają za oznakę bardzo dobrego wychowania, w końcu ciągle je stosują więc jakby to mogło nie być miłe dla otoczenia i wskazane!?!
Ten prosty deser mimo braku cukru był cudownie koszmarnie słodki, co pozwoliło mi szybko odzyskać energię i wpaść na kolejny pomysł na wykorzystanie tej starej wygotowanej przyprawy po raz kolejny.
Ostatnio nastał szał i moda na woski zapachowe do podgrzewania w kominku.
Kupują je prawie wszyscy i zachwycają się nową formą zapachową.
Jeden zestaw pachnących świątecznych przypraw wykorzystałam na 4 sposoby.
Przyprawa do pierników bez mąki, większość takich przypraw niestety jest oszukiwana i w jej skład wchodzi mąka, chyba Kotani ma bez mąki.
lub
laska cynamonu (utłuc) lub jedna łyżeczka sproszkowanego cynamonu
1 łyżeczka roztłuczonych goździków
1 łyżeczka gałki muszkatołowej
3-4 strączki kardamonu (utłuc) lub pół łyżeczki kardamonu w proszku
1/2 łyżeczki imbiru w proszku
3 rozgniecione nasionka ziela angielskiego
1. SMAROWIDŁO czyli krem lub balsam
Na pierwszy ogień poszedł balsam do ciała.
1/2 opakowania kupnej przyprawy lub zrobionej własnoręcznie nasypać do metalowego kubka lub garnuszka i dodałam twardy olej kokosowy - około 6-8 łyżek.
Wszystko podgrzałam do rozpuszczenia się oleju i kilka sekund podgotowałam.
Przygotowałam sitko, które wyłożyłam gazą i przelałam całość do słoiczka pozwalając gorącej cieczy by ostygła.
Później włożyłam do lodówki by ciecz przybrała postać stałą.
Oryginalna wielkość po kliknięciu w obrazek
2. ZAPACHOWISKO
Pozostałe na sitku przyprawy ponownie przełożyłam do metalowego kubka,
zalałam je 1/2 szklanki wody i pozwoliłam się gotować do momentu kiedy prawie cała woda zdążyła wyparować.
Pozostało jej około 3 łyżek. Przelałam ciecz przez sitko do kubka.
3. PACIAJA czyli słodka i bardzo zdrowa przekąska.
Potrzebne mi były:
banan
gorzkie kakao
woda świąteczna
Wielkiego banana rozgniotłam widelczykiem w szklance, dodałam łyżeczkę gorzkiego kakao i łyżeczkę wody świątecznej nie mylić ze święconą.
Zrobiłam z tego straszną paciaję-mamałygę i zjadłam z ogromnym mlaskaniem.
Na szczęście byłam sama w domu, więc mogłam sobie pozwolić na ciamcianie :-)
A nieee, koty były, lecz one ciamkanie uznają za oznakę bardzo dobrego wychowania, w końcu ciągle je stosują więc jakby to mogło nie być miłe dla otoczenia i wskazane!?!
Ten prosty deser mimo braku cukru był cudownie koszmarnie słodki, co pozwoliło mi szybko odzyskać energię i wpaść na kolejny pomysł na wykorzystanie tej starej wygotowanej przyprawy po raz kolejny.
4. WOSK ZAPACHOWY jak Yankee Candle
czyli DIY Yankee Candle
czyli DIY Yankee Candle
Kupują je prawie wszyscy i zachwycają się nową formą zapachową.
Postanowiłam więc podjąć pierwszą próbę zrobienia podobnego wosku i pozostałą przyprawę (można oczywiście dosypać do niej nową świeżą przyprawę jeśli ta okaże się już za słabo pachnąca) ponownie przerzuciłam do garnuszka, odłamałam kawałek wosku pszczelego i pozwoliłam mu się powoli roztopić.
Oczywiście trzeba stać nad garem i pilnować, wosk topi się powoli i mocno się pieni. Gdy uzyska już całkowicie postać płynną szybko przelewam do do wysmarowanej olejem słonecznikowym maleńkiej filiżaneczki - kształt ten będzie idealny do mojego kominka.
Oryginalna wielkość po kliknięciu w obrazek
Oryginalna wielkość po kliknięciu w obrazek
sobota, 9 listopada 2013
Ocet jabłkowy
Sztuka octowania ;-)
jabłka
woda
cukier lub miód
czyściutkie słoiki
płótno bawełniane
gumki recepturki
Oryginalna wielkość po kliknięciu w obrazek
Oryginalna wielkość po kliknięciu w obrazek
Jeśli chcesz zrobić ocet jabłkowy to nie ma nic prostszego :-)
wystarczy zaopatrzyć się w ekologiczne jabłka, najlepiej dzikie i niekoniecznie smaczne, mogą być to nawet potworne kwasiory. Najlepsze są dzikusy ze zgrubieniami i plamkami.
Jabłaka pryskane i woskowane nie są najlepszym rozwiązaniem na ocet, może z nich powstać bardzo brzydko pachnąca breja, która w żadnym stopniu nie będzie smakować jak pięknie pachnący ocet.
Mądrzy ludzie powiadają, iż najlepsze octy są z jabłek mieszanych lecz ja postanowiłam troszkę się pobawić i u mnie są słoje z nastawami mieszanymi lub w tym samym gatunku, zrobiłam tak by mieć octy o różnych smakach.
Moje octy będą z antonówek, szarej renety, słodkich dzikich czerwonych jabłek i dzikich zielonych oraz wymieszane wszystkie cztery odmiany, jedną nastawę wykonałam tylko z gniazd nasiennych oraz skórek jabłek.
Jabłka należy bardzo porządnie wyszorować w ciepłej wodzie, powycinać miejsca obtłuczeń, pokroić byle jak wraz z gniazdami nasiennymi.
A teraz pora na słoje i słoiki, kamionkowe garnki lub beczki, które powinny być bardzo czyste i wyparzone wrzątkiem, by nie zakradł się do nich żaden bakteria lub inny zaraz.
Gdy już mamy wypucowany słoik, wrzucamy do niego pociapane jabłuszka, i szykujemy wodę.
Woda musi być koniecznie przegotowana i wystudzona.
Na 1litr wody dodajemy 1 łyżkę cukru lub 1 łyżkę miodu.
Jeśli mamy ochotę by nasz ocet był barrrdzo mocny to wówczas dodajemy od 2 do 4 łyżek cukru na 1 litr.
Wody lejemy na tyle dużo by przykryła ona nasze piękne jabłuszka.
W tym momencie szykujemy ściereczki bawełniane lub gazę bawełnianą do przykrycia słoików by nie dostały się do środka wszędobylskie muszki octówki.
Ja wykorzystałam do tego celu bawełniane serwetki stołowe.
Przygotowaną materią, obwiązujemy nasze naczynia, mocnymi gumkami, odstawiamy je w ciepłe i ciemne miejsce.
Najlepiej przechowywać go w ciepłych i szczelnych szafkach kuchennych.
Teraz przez 4 tygodnie codziennie będziemy doglądać i pielęgnować nasze octowe dzieciaczki mieszając jabłka czystą łyżką drewnianą.
W początkowym etapie (po około 2 tygodniach) powstanie alkohol i na powierzchni wody będzie widoczna pianka.
Nie należy się tym zupełnie przejmować, a raczej cieszyć i mieszać.
Wytworzony na tym stadium alkohol jest bardzo delikatny i ma wspaniały smak młodego wina, smakuje jak delikatny lekko podgazowany szampanik, pyyycha.
Lecz na tym stadium próbujemy hamować swoje zapędy w próbowaniu, bo przecież chcemy wyhodować ocet, a nie wyżłopać go, jako wino, na wstępie naszego doświadczenia nie doprowadzając do dalszego rozwoju.
Pilnujemy naszego octu i obserwujemy czy nie zepsuł się, z czasem powierzchnię może pokryć delikatna błonka zwana matką.
Nie przestraszamy się wtedy, nie panikujemy bo matka octowa to dobry znak.
Niektórzy twierdzą, że matki nie należy ruszać, no ale jak mieszać całość nie naruszając matki!?!
Więc my ruszamy matkę i mieszamy całość wraz z matką.
Po upływie 4 tygodni ocet już prawie smakuje i pachnie jak ocet.
Przecedzamy go przez drobne sito lub gazę i przelewamy do butli.
Ocet jest dość mętny i ma spory osad na dnie, aby ocet dojrzał i wyklarował się nie zakręcamy go szczelnie nakrętkami lub kapslami, a raczej bandażujemy szyjki by nasz cudowny płyn mógł swobodnie oddychać i dalej pracować przechodząc w fazę dorosłości trwającą około 2 do 4 tygodni.
Wtedy to ponownie przecedzamy płyn, zlewamy do butli, szczelnie zamykamy i odstawiamy w chłodne miejsce. Ocet nie musi być przechowywany w lodówce.
Moje nastawy są z różnych dat i można na nich wyraźnie zaobserwować jak zmienia się owoc oraz płyn w kolejnych etapach rozwoju.
Oryginalna wielkość po kliknięciu w obrazek
Oryginalna wielkość po kliknięciu w obrazek
Oryginalna wielkość po kliknięciu w obrazek
Oryginalna wielkość po kliknięciu w obrazek
Wiosenny listopad
Pogoda tej jesieni oszalała zaskakując nagle soczystą zielenią roślin i kolorowymi kwiateczkami.
Ciekawie wyglądają te młode roślinki wśród burych jesiennych liści.
Ciekawie wyglądają te młode roślinki wśród burych jesiennych liści.
Oryginalna wielkość po kliknięciu w obrazek
Oryginalna wielkość po kliknięciu w obrazek
Oryginalna wielkość po kliknięciu w obrazek
Mniszek lekarski
Pięknie pachnące fiołki
Oryginalna wielkość po kliknięciu w obrazek
Ostatni dmuchawiec
Oryginalna wielkość po kliknięciu w obrazek
Oryginalna wielkość po kliknięciu w obrazek
Kartoflak
Kartoflak
1kg ziemniaków
15dag wędzonego boczku
3 cebule
2 jajka
2 jajka
majeranek
pieprz
sól
Ziemniaki zmiksowałam w blenderze.
Pokroiłam drobno cebulki, podsmażyłam je na oleju.
Boczek pokroiłam w grubą kostkę.
Wymieszałam wszystkie składniki doprawiając przyprawami.
Wlałam do blaszki i piekłam go przez godzinę w piekarniku nagrzanym do 180 stopni.
Zdjęcie słabiutkie z powodu szybko zapadającego zmroku :-)
Oryginalna wielkość po kliknięciu w obrazek
wtorek, 5 listopada 2013
Subskrybuj:
Posty (Atom)