wtorek, 27 września 2016

Pogodny dzień w ogrodzie





Sąsiedzi, z domu obok, też wzięli się za jesienne porządki w ogrodzie.
Dostałam dwaie ogromne wiąchy suszków jesiennych :-)

cztery odcienie fioletów w jednym bukiecie

     Nie wiem jakie w końcu mam te dynie, no nigdzie nie znalazłam info o tym co zabrałam z ogrodu. Trudno jem co mam i tyle!
Wzięłam dwie małe dyńki, i upiekłam przekrojone na pół.
Trochę widelcem wnętrze podziamdziałam i oddzieliłam od skorupki, dodałam pieczoną  paprykę marynowaną w czosnku, cytrynie i oliwie, posoliłam, pieprznęłam i wpadłam w zachwyt :-)
     Smak genialny, naprawdę pyszne, jest nawet lepsza od Hokkaido.
Można dodać tam czego dusza zapragnie, posypać na przykład serem feta, boczku smażonego ciapnąć, no co tam się ma fajnego pod łapą :-)

Śmieszna paczka przywędrowała,
cała calutka oklajstrowana taśmą klejącą w brzydkie ;-P napisy nieprzystojne ;-)


piątek, 16 września 2016

Życie w kartonach ;-)

     Już dwa miesiące, a my ciągle w warunkach spartańskich, na wierzchu było wszystko co świąteczne, więc używamy świąteczne zasłony, obrusy, klosze lampowe, ręczniki, ściereczki, mały stolik i inne badziewka.

Zasłonki są nieruchome, cały czas zasłonięte, to i pomieszczenie w kolorze żółtaczki się czerwonawej poświaty domagać poczęło.

Żółto jest gdy pomyłkowo się światło górne zaświeci

I potwory ścienne, dwa takie sobie na ścianie siedzi, trza bedzie kuć i znów robota z łataniem dziursk, prych! Na suficie też taki gad wisi :-)


Dynia dyniasta


    Obudziłam się w bardzo dyniowym nastroju.
Znów nacięłam dyń i dyniek i przywlokłam do chałupy.



Zrobiłam dynię pieczoną w dużych kawałkach,
tylko w oliwie, soli, pieprzu i chilli, zjedliśmy jako przekąskę między posiłkami ;-)

pestki uprażyłam w soli

a część dyni pokroiłam drobniej z przeznaczeniem oczywiście do pieczenia

Część pieczonej dyni poszła na przemiał i powstała pulpa dyniowa na Pumpkin Spice latte czyli mleczną kawę dyniową :-)


Ale nie tak szybko, najpierw zrobiłam przyprawę do kawy dyniowej

2 łyżki cynamonu w proszku
1/2 łyżeczki imbiru w proszku
1/2 łyżeczki gałki muszkatołowej w proszku
1/2 łyżeczki  goździków w proszku
1/4 ziela angielskiego w proszku
1/4 łyżeczki kardamonu w proszku

Potem syrop dyniowy do wyżej wspomnianej kawy :-)

szklanka wody
szklanka cukru
szklanka purre z pieczonej dyni
2 łyżeczki przyprawy do kawy dyniowej

wszystkie składniki odmierzam do małego rondelka i gotuję przez 15 minut mieszając.
Powstaje cudny gorący, gęsty, pachnący syrop w kolorze i konsystencji podobnej do płynnego sosu karmelowego :-)

     Podstawa gotowa to migiem podgrzewam mleczko, robię espresso.
Do 1/2 szklanki mleka dodaję 2 łyżki syropu (można mniej jeśli jest się miej słodką bestią), mieszam i dolewam gotową kawę :-)



Żółtka kawa jak kurczak :-)

Dla nie pijących kawy i dzieci wystarczy mleko dyniowe - też pysznie żółte i pachnące :-)


      Sfrunęłam do ogrodu i miotłą zrzuciłam z drzewa kilka sztuk dorodnych jabłek i ugotowałam kompot. Przy okazji skorzystałam z rady Pani Magdy Gessler i lekko różowy kompot podfarbowałam sokiem ze świeżo wyciśniętych buraczków, odrobina soku pięknie zabarwiła nie dając żadnego buraczanego posmaku.
 
Nie wiem jaki to gatunek jabłek :-(
są pyszne, twarde, słodkie i jednocześnie kwaskowe, soczyste ze śnieżnym wnętrzem, skórka bardzo jaśniuteńka z ogromnym czerwonym polikiem :-)




No i mój stały punkt dnia czyli sorbet, dzisiaj robiłam limonkowy :-) pięknie biały z drobinkami startej zielonej skórki :-) leciutki i kremowy jak pianka z delikatną goryczką :-)

zupełnie nie dało się ładnie łyżką porcji ukształtować z powodu delikatnej konsystencji :-)

Mój eksperyment z zamrożonymi w jajcarce floksami :-)
kwiatek za nic nie chciał się zatopić,wrrr, i łodyżka się niefajnie przymroziła, jakieś takie zdechłe to to :-)

Tak wyglądają prze szczęśliwe koty :-)
wreszcie mogą korzystać z wolności bidulki. 
Jest siatka siateczka i można się wylegiwać na balkonie, słuchać świergotu ptactwa, przewietrzyć futero i rozkoszować się ciepełkiem i wiercić tyłeczkiem w kartonie :-)

Ale to nic to, i tak ciągle muszą być pod stałą opieką, by któremuś głupota do głowy nie strzeliła i nie zaczął gryźć siatki wzmacnianej drucikiem :-)


     Planowałam na dzisiaj faszerowane papryki, lecz gdy przyszło do mielenia mięsa okazało się, że brakuje głównej części mielącej, nie ma też nożyka i śruby, brawo ja! :-)
Tak więc na szybko powstał miszmasz z mięsa drobno krojonego i smażonego, gotowanego ryżu, cebulki, czosnku, papryki, dyni drobno pokrojonej wcześniej upieczonej i pietruszki zielonej :-)


piątek, 9 września 2016

Sezon na winne grona :-)


Kremowe risotto
z papryką czerwoną, szynką szwarcwaldzką, serem i pietruszką :-)


Odkryłam gdzieś w kąciku kwitnące na zielono gladiole popularnie mieczykami zwane.
Inne kwitły czerwiec-lipiec, a tutaj takie zaskoczenie! :-)
 Ta późna odmiana to Green Star :-)
  
Oj będzie marmolada z cukinii :-)

moje szalone dynie, nieozdobne, a wspięły się dwa metry nad ziemią,
na początku świeże zawiązki owoców odpadały, z czasem się przyzwyczaiły, że siedzą na płocie wraz z jeżynami, teraz rosną jak oszalałe :-)

 i znów kukurydza z grilla

poniedziałek, 5 września 2016

Letni wrzesień :-)


 Początek tygodnia warto zacząć od dobrego śniadania, szczególnie gdy dzień pochmurny :-)


I moja nowa kompozycja herbaciana:
herbata czarna liściasta,
mięta,
bazylia (świeża, nazbierałam czubków bazyliowych by nie poszła w kwiat)
zaparzyłam i dodałam mleko :-)


 Ulubione kulki :-)

 Podpatrzone u sąsiada.
Aby robactwo i mrówki nie lazło na owoce każde drzewko owocowe obsadzać należy śmierdziuszkami czyli aksamitkami.
Śliczne te klombiki mini :-) 

sobota, 3 września 2016

Kolejny upalny dzionek


No nie mam siły z tymi dyniami :-)
druga już wlazła na płot i tym razem zajrzała do sąsiada,
 ponoć po ich stronie wisi jedna duża buba, hy hyy.


Moja plantacja kopru :-)
Obsiałam nim całe połacie, nie wiem po co aż tyle :-)
dość ładnie wygląda taki włochacz delikatniutki młodziutki :-)

i znowu moje codzienne malinowe szaleństwo
i bedo lody :-)

      Wczoraj (w piątek) robiliśmy grilla i dzisiaj powtórkowaliśmy.
Tym razem rozpoczęliśmy w porze obiadowej tak około 18. Wczorajszy dość późną nocą i ciutek ciemno było, mimo świeczek i światełek,, haha!
Zjeść jakoś się udało, z czytaniem gazety trudniej było :-)
Nie wiem dlaczego ale grillowanie kojarzy mi się z ogniskiem, a ogniska się raczej zawsze późną nocą robiło, no w końcu latem to później ciemność zapada :-)


A oto skutek dopuszczenia mężczyzny do obsługi rusztu :-)
Wszystkie kiełbaski spalone na wungiel, ziemniaki, kukurydza i serek halloumni też się przyjarały :-)