wtorek, 12 sierpnia 2014

Różowy wtorek ;-)

     Dzisiaj zrobiłam banalne tradycyjne lody waniliowe, ot takie zwykłe ucierane z kremówki, żółtek, cukru i laski.
I coś mnie podkusiło by zmienić smak na truskawkowy.
Przeliczyłam się nieco, okazało się, że truskawek mam niewiele, zaledwie 1 szklankę, i lody przybrały barwę starych, spranych gaci :-)
     Najpierw dla V. nałożyłam, i tak się mi jakoś skojarzyło z częścią ciała, więc nałożyłam porzeczki maleńkie i postawiłam przy komputerze patrząc ukradkiem na reakcję :-)
Najpierw było zaskoczenie, potem wielki uśmiech


Moje przyprószone kakao

do zimnej kawy i lodów była jeszcze bardzo lekka i delikatna Malinowa pianka - he heee, cała blogosfera piecze ostatnio to ciasto :-)
     Ciasto pyszne niezwykle, prawdziwe kruche rozpadające się i rozpływające w ustach i delikatna pianeczka z malinami. Samego ciasta kruchego zrobiłam o połowę mniej, i nie ucierałam na tarce, a rozwałkowałam cieniutko. Bardzo lubię mało ciasta, a dużo nadzienia :-) Typowe ciasto jakie kiedyś dawno temu jadłam u babci :-)

   Wczoraj troszkę popadało i na zewnątrz znów panika, panowie ponownie zrobili wykop pod oknem. Tym razem starali się pokonać wodę cięższym i poważniejszym sprzętem sprowadziwszy ogromne urządzenie, które miało wypompować wodę.
Wykonali jeszcze głębszy podkop co się zakończyło całkowitym brakiem wody w kranach.
Zajrzałam na stronę wodociągów i kanalizacji i przeczytałam:

Miejsce prac :
ul. xxx- rejon przebudowy ulicy
Przyczyna prac :
Uszkodzenie wodociągu przez firmę wykonawczą
Skutki prac :
Brak wody
Przewidywana data i godzina zakończenia przerwy w dostawie wody:
13 sierpień 2014 do godz. 01:00

    REWELACJA!  Ciekawe co jutro będą kombinować skoro dzisiaj też przez chwilkę padało i znów zostało zalane całe osiedle.
    Dzisiaj już zupełnie nie dało się przejść na drugą stronę ulicy, wyszłam wcześniej ale wrócić już nie dałam rady. Trzy razy obeszłam wszystko wokół i w żadnym miejscu nie dało się przekroczyć ulicy. Ludzie zrezygnowani, załamani krążyli razem ze mną. Lazłam wertepami błotno-gruzowymi, wszystko rozbabrane, rozkopy, rury i dziury, błocko po kolana, woda, nie było nawet gdzie postawić nogi by przejść, ale się udało w końcu przedostać do domu. 
    Budowlańcy zupełnie olali organizację ruchu dla pieszych, chociaż na początku starali się, wyznaczając nowe trasy przejść, obecnie jest wielki chaos i bałagan, jak to na budowie.



    Jak wyszłam to poszłam na pocztę, uchychrawszy się przy tym przeokropnie,
(godzinę w obie strony) do nowej siedziby poczty, no nic mi nie pozostaje jak tylko tylko palnąć się w łeb czymś ciężkim i lepkim.
Bryłką błota na przykład.  Pac, ciap!

Dobranioc

2 komentarze:

  1. mam nadzieję, że efekt końcowy będzie wart tych męczarni mieszkańców...

    OdpowiedzUsuń
  2. Też mam nadzieję, że nowy wygląd wynagrodzi te niedogodności, ale jak na razie to panowie nie zmieścili się z planach :-)
    do końca lipca moja część alei miała być ukończona, a oni ciągle w błocie toną :-) Pozdrawiam serdecznie :-)

    OdpowiedzUsuń