środa, 27 sierpnia 2014

Moje NIE dla Iłłakowiczówny dla dzieci

     Oglądałam ostatnio z V. jakieś strony wnętrzarskie i V. nagle mi rzecze: a może byśmy tak kolorystycznie ułożyli książki, tak ładny obraz to tworzyć może!
Ułożyli!?! Ha! Moimi rękami, jak śmiem się domyślać :-) więc zabrałam się do roboty.
Części książek postanowiłam się jednak pozbyć i wywieźć je do biblioteki, a jakieś totalne badziewie na śmietniku wyląduje.
I jak zwykle podczas tej czynności bawię się z nimi od dobrego tygodnia, oglądam, przeglądam, wspominam i czytam :-)
Znalazłam w nich nawet kilka listów z bardzo wczesnej młodości, zupełnie zapomniałam, że kiedyś nawet korespondowałam ze znajomymi :-)
I w moje ręce wpadła książka z dzieciństwa "Co dzieci wiedzą" - Kazimiery Iłłakowiczówny.
Nie przepadałam za nią jakoś specjalnie, pamiętam jedynie, że bałam się jej ilustracji. 
Zaczęłam przeglądać, czytać i  przeraziłam się.
To nie może być przecież książeczka dla dzieci!? Ona jest OKROPNA!!! I nigdy nie powinna dostać się w ręce jakiegokolwiek dziecka.
Znawcą pisarstwa nie jestem, pani Iłłakowiczówna, jednak w tej książeczce jawi się jako bardzo marna pisarka, a nawet grafomanka!
Nie jestem psychologiem ale ta "poezja" i ilustracje mogą zniszczyć psychikę dziecka. Oj mało podnosząca na duchu ta literatura, a nawet śmiem stwierdzić, że bardzo obniżająca samoocenę - może to ta książka przyczyniła się do tego, że jestem gamoniowato-sirotowata!?! 
Hmmm, z pewnością nie przyczyni się ona do podnoszenia na duchu.
Sam spis treści bardzo zachęcający, oto niektóre tytuły:
ofiara Helusi
biedny bałwan
biedni i ubodzy
stara lalka
"dziwny" Jacek
plamy
brudna Marcysia
brutale
tchórz
brudas
mazgaj

Ot taka nauka przez wyszydzanie i ośmieszanie, zastraszanie, super fajnie, prawda?!









Face palm


Ilustracja wzbogacona moimi osobistymi "zdobieniami", jako małe dziecko uwielbiałam rysować w książkach :-)








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz