czwartek, 7 sierpnia 2014

Dzień bez deseru to stracony dzień ;-)

 Cytat dnia:
"Pocałuj mnie Hans, bo może nigdy nie będę miała na to ochoty"


       Na dworze beznadzieja, gorąco przeokropnie
jak się już fajniej i chłodniej zrobiło to się ciemno zrobiło ;-)


      Ale ogólnie gdzie się nie ruszyć tam wszystko wokół rozkopane na amen.
Panowie budowlańcy zryli całą okolicę, a ich codzienne niespodzianki wciąż zaskakują nowymi przejściami przez zwały piachu, gliny i pyłu ale jeszcze bardziej zadziwia zagradzanie, a nawet likwidacja starych wąskich ścieżek wyznaczonych płotkami.


      No wesoło jak diabli!
Idąc na targ (nową ścieżynką, a krętą niebywale) nabrałam do crossów piachu, potem wpadłam w błoto do kostek by następnie wdepnąć w miałki pył, a żeby za moment wylądować w kałuży błotnej.
     Całe moje szczęście w tym, że wybrałam się w tych gumiakach na racicach, normalne buty chyba nie przeżyłyby tego ataku w różnych postaciach.
     I jeszcze dodatkowe atrakcje to slalom między rozrzuconymi wszędzie paletami z kostką brukową i skoki przez przepiękne granitowe krawężniki, które też walają się po całej okolicy :-)


To, że krąży się wśród kilkudziesięciu koparek, ogromnych wywrotek, ciężarówek, spychaczy to już norma, ale pył, który wznosi się w te skwarnie upalne dni już jest nie do zniesienia :-(
  

     Przed oknami za to piękny widok na Orzeła :-)
Jeśli Orzeł wylądował to niechybny znak, że znów będą kopać wielki dół, nie tylko w głąb ale i wszerz i wzdłuż, i wesołe pompy, przez cały dzień, będą do nocy wodę pompowały, hurraaaa, jest super!


       Kolejna niespodzianka jaką nam zaserwowali to likwidacja poczty, pognałam w ten upał więc do punku pocztowego.
Bęc! Zamknięty.
Do drugiego punktu poczłapałam już raczej, na bieg już jakoś siły i chęci zabrakło. I deszcz zaczął padać wreszcie, zmokłam jak szczur, ale to nic to.
Na moje szczęście ten punkt był otwarty, a wewnątrz powitała mnie bardzo miła i zapraszająca obsługa.
Ja się pytam tylko: dlaczego likwidują malutką pocztę, która była od zawsze i przenoszą ją o dwie dzielnice dalej?!  Szlag!
     Udało się jednak kupić fajne borówki i maliny, więc na pocieszenie zrobiłam owoce z bitą śmietaną urozmaicone podsmażonymi herbatniczkami na maśle :-)


     Ale generalnie, tak na dzień dzisiejszy ;-), to życie jest do dupy!!!  :-P
Pocieszające jedynie jest to, że jeszcze tylko 2 lata, które zlecą trzask prask i po wszystkim, i przestaną nam dłubać przed oknami ;-)





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz