poniedziałek, 24 listopada 2014

:-)

    Rano, na śniadanie, wyjęłam z lodówki dżemik, który przez noc ładnie się zestalił. Kolor niesamowity, nawet te ze sztucznościami nie biją tak po oczach, ale to zasługa dyńki żółciuteńkiej oczywiście :-)
    Konsystencja aksamitnie delikatniutka, prawie jak "Gerberek" dla niemowląt, opłaciło się cierpliwe przecieranie przez to cholerne sito!
   Smakuje dobrze, a nie jestem smakoszem pomarańczy, nawet ich nie lubię, więc jest to jak na mnie bardzo wysoka ocena.
   Bez zbędnych potężnych ilości cukru jak w dżemach ze sklepu, przy czym nawet kupując te o obniżonej ilości cukru także są potwornie słodkie. Rozumiem, że słodzą by dżemy się nie psuły, a mój dżem nie jest zasłodzony i nie został poddany pasteryzacji .Taki gorący wlałam do słoiczków, które są do zużycia w jedną dobę i przechowuję je w lodówce.
Smak intensywnie pomarańczowy, z bardzo delikatnie wyczuwalną goryczką, która w kupnych niestety dominuje czego nie cierpię :-D
Wyszedł mi lekki dżem dla diabetyków ;-)



I kawa z deserkiem kupnym "After Eight"  do śniadania.
Deser super smaczny, mimo, że miętowych cukierków, czekoladek, mentosów (fuuuj!!!) i tiktaków nienawidzę, to ten był rewelacyjny.
  Delikatny, nienarzucający się nachalnym zapachem, miętowy mus, przełożony cieniutkimi warstewkami kruchej, szeleszczącej gorzkiej czekolady :-)
Już planuję by zrobić podobny deserek :-)



Krótki niedzielny jesienny spacerek
udało się nam wyjść z domu jeszcze przed samym zachodem słońca.
Zimno było, muszę zapamiętać by zabierać na spacer cieniutkie rękawiczki.

Prawie jak kometa ;-P

i nasza duma ;-P

dmuchawca, całkiem świeżego, po drodze można  napotkać

i zeschniętą paproć

Dopiero dzisiaj wpadła mi w oko podwójna nazwa ulicy, 
dawniej Ściegiennego, obecnie 11 Listopada

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz