niedziela, 3 lipca 2016

Wielkie zmiany czyli już mieszkamy w nowym domu :-)

     Pakowaliśmy i pakowali, potem przeprowadzka i wreszcie w nowym domu :-)
Dom jako taki nie nowy, bo starowinka do remontu tylko nowy jako miejsce :-)
     Już chyba tydzień mieszkamy, fotek trochę porobiłam ale cóż, w szale pakowania trudno spamiętać gdzie co się wsadziło i niestety pociorałam czytnik kart, buuu.
Dzisiaj się czytnik znalazł, więc nieziemsko zmęczona wreszcie zasiadłam by obejrzeć zdjęcia, nie mam siły na wsadzanie ich w ramy.

Eryk jakby czuł, co się święci, i się sam pięknie zapakował :-)

i zasnął



 puste mieszkanie więc się Czesiek na książkach uwalił i spał

          Ostatnie chwile przed wyprowadzką, koty i kocie bety pojechały na końcu.
W drodze nie obyło się bez rzucania się, kocich ryków, jęków, krzyków, syczenia, buczenia, bulgotania niskim gardłowym głosem i łomotania pazurskami oraz łapskami w klaty :-)

      

    Tu już w nowym miejscu.
Zaleganie na parapecie kocur uskuteczniał, 
"a ty człowieku się uwijaj z tym noszeniem kartonów bo mnie się tutaj nudzi przecież!" :-)
Czesiek wygląda jak Buba Bubczyk nastroszony, Huba Buba Bubczyńska i gruba :-)

Bałagan taki, że mózgownica mała, minął tydzień, a my nadal śpimy na materacu i mieszkamy wśród kartonów, które wiecznie przekopujmy w poszukiwaniu wszystkiego.
Po przyjeździe priorytetem było ustawienie biurka i oczywiście podłączenie kompów :-)

        Gdy tylko przyjechałam zaraz było noszenie pudeł, i bieganie po piętrach w koszmarnym upale.
Luzem leżała niekompletna (bez stelaża) choinka, przeznaczona do wyrzucenia :-( no to złapałam i posadziłam na dracenie siedzącej w wysokiej donicy :-) no i choinka już się dobrze poczuła. 
      Ludzie przychodzili pod dom podziwiać, to błyszczące i skrzące się cudo, w środku lata :-)

      Czerwone obok to grubaśny Bubo-kołek ;-) na donice poprzedniego właściciela - trzeba to wyłamać i spalić bo straszy :-) Jutro zrobię fotę największemu babolowi jaki zostawił stary gospodarz, MASAKRRRRA! :-)
   
       I najprostsze lody świata robione w spartańskich warunkach wykonane.
Wystarczyła:
puszka karmelu, 
duża butla wiejskiej śmietany,
 łyżeczka soli 
i zamrażarka :-)
       Żadnego trząchania piany, cudowania tylko wszystko zamieszałam, potem co godzinkę bełtałam widelcem no i można się było rozkoszować lodami karmelowymi z solą,
       Moje polałam, dla kontrastu smaków, niewielką ilością espresso i te proste lody teraz stały się moimi ulubionymi ukochanymi :-)
       Wcześniej kupiliśmy lody o tej samej nazwie w pudełku, w sklepie, zdały nam się  bardzo smaczne,to zrobiłam sama i jednak porównując do domowych to nie ma porównania :-) rewelka, krótki skład, bez całej tablicy Mendelejewa :-)



       W tym całym, burdello bum bum, nie byłam w stanie znaleźć gałkownicy,
natrafić się za to udało na łyżeczkę do robienia kulek z melona, i BĘC! I powstało całe multum małych kuleczek :-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz