środa, 20 lipca 2016

Obserwacje w ogrodzie :-)


           Do ogrodu wybrałam się jak zwykle około 19.30 i przez godzinę, z kilkudziesięciu krzaków, udało się zebrać odrobinkę malin i wyrwać spomiędzy nich pół wora chwastów.
     Horror te całe maliny, poprzedni właściciel zachłanny jak mało kto! Do malin nie da się dojść, a powinno być dojście do każdego krzaczka od strony ścieżki, no cóż, trzeba będzie wszystko wykopać i robić maliny w jednym rządku tylko po płotem.
     Niechaj i sąsiad ma radochę, bo widzę, że posiada tylko jeden krzaczek i to zaraz za moim kompostownikiem - no patrzeć nie mogę jak ciamka z zachwytem widząc, że robi to zaraz za tym kompostem :-)
     No niestety maliny rosną jak zboże na polu, a że się pokładają i rosną pokotem to większość krzaków połamałam, wiele odchylanych przeze mnie gałązek zostawało w  rękach, kruche przeokropnie albo ja taki brutal :-) Owocków maleńko, dużo za to zielonych. 
   Znawcą nie jestem ale myślę, że maliny nie powinny rosnąć aż tak gęsto i w takim nasileniu, a jeśli to malinowy chruśniak to ja przepraszam bardzo, ale mnie wcale w tym chruśniaku nie jest miło ani nawet przyjemnie ;-P
   Na mój babski rozum roślinki powinny mieć światła dużo by owocować mogły obficie, a nie jedna dojrzała malina co pięć krzaków.
Naschylałam się i na odgarniałam od ziemi, plecy i kark bolą koszmarnie :-(
   Tym razem poszłam rwać zabezpieczywszy nogi w grube getry, kalosze do kolan i bluzę z długim rękawem, niestety zabrakło rękawic, to i dłonie jak po napaści stada dzikich kotów :-)

Wymacałam śliwę i kilka owoców zebrałam, nawet smaczne te kulki co dojrzałe :-)

Pod malinami w jednym miejscu odkryłam ogromne zbiorowisko grzybeczków, ciemno tam było. Jutro może więcej zdjątek w słońcu zrobię, rosną na i wokół starego pnia o który się wyrąbałam i prawie zabiłam, wrrr :-)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz