niedziela, 3 lipca 2016

Pierwsze zbiory z ogrodu :-)




 Codziennie zbieram agrest i czerwoną porzeczkę :-)
 Hyc na chwil parę do ogródeczka i pełna jest miseczka! :-)

     
     Pierwsze ogóry małosolne.
No nie było czasu wcześniej, w tej całej gorączce przeprowadzkowej
Koper z ogrodu, liście winogron, porzeczki i wiśni i czosnek, za to ogórky kupione w sklepiku :-)

   I mój nowy nabytek, moja duma :-) hortensje różowa i niebieska :-)
Od dawna marzyłam by stać się posiadaczką tego kwiecia, są tak niezwykłe, cudne z tymi zmianami kolorów w zależności od kwaśności ;-) ziemi :-)
   Przepiękne, nie chcą tylko nowych pąków wypuszczać, martwię się, że zaraz przekwitnie i bedzie po ptokach :-(



 Już zakwitły ziemniaczki :-) i niedługo zbiory.
 Uwielbiam wykopywać, jak kret, te maciupkie kuleczki:-)

      Koty pasjami kochają bałagan i gałgany, no muszą zwalić swe ciałka tam gdzie jest najgorzej :-) Eh ta przedpotopowa amerykanka (albo ćapcian) z lat siedemdziesiątych,
my się usiąść boimy, za to koty ją ukochały (druga taka brzydula siedzi na strychy, brrrr) dla nas to ona jak szafa, rzucamy co popadnie ;-) a Czesiek jakoś od tyłu wpycha się do środka i w niej biega, szok! :-)
  Ot początku poszukiwaliśmy kabelka do kompa, po uprzątnięciu tego na czym śpi Eryk, się okazało, że tam kabel ukochany z wtyczką pomieszkuje :-)

     A tu w nocy Czesławik uwalony w towarzystwie wkrętarki i wiertarki, w objęciach trzymający książkę o urządzaniu strychu wow! :-) No kocur przeżywa, że jego państwo nieogarnięci!

     I kolejny ewenement :-)
Jedna wanna dwie baterie jednocześnie ku niej skierowane, heh! :-)
Pierwsza na gaz, druga na prąd, znaczy woda nie kran :-) i jeszcze oznakowania wody na odwrót pozamieniane.
Ot taka siurpriz! Myśleć,  że wrzątek się leje, potem wpakować tyłek do lodowatej wody i kwiczeć! :-)


    Piękne dzwonki, lecz cóż!

      Ja niedobra wyszarpałam wszystkie z korzeniorami, ogólnie multum kwiatów wykarczowałam do żywej ziemi, jakieś orliki, naparstnice, lwie paszcze, rumianki i sama nie wiem co jeszcze się pod łapska nawinęło :-)
      No nie podobują mnię się nakaszanione zarośnięte pod spodem krzaczki owocowe :-(
Tam ma być czysto albo coś przy samej ziemi, a nie krzaczory i badyle uschniętego kwiecia!
      Wieczorami, jak już padam na pysk, od biegania z ciężarami po piętrach, uskuteczniam, ostrą czystkę ogrodu do późnego zmroku, jakby tam było światło latarni skierowane to i całą noc bym młuciła zielsko :-)
      Jak na razie robota ręczna, nie dorobiłam się żadnych narzędzi :-( mam tylko parę rękawic podszytych gumą, no to łomoczę na ile siły pozwalają :-) Sporo też młodych krzaków malin wykarczowałam, niedobre przebijają rękawiczki i kaleczą dłonie ale i tak największe rany odnoszę zbierając agrest. Do agrestu to chyba rękawice z azbestu :-)


     Nie wiem co to za chwast ozdobny.
Konsultując się z sąsiadem zza płotu, podpowiedział, że to fioletowe osty. Ot odkrycie! :-)
Wysokie bardzo, i całkiem spore zarośla tego, no jeszcze nie doszłam tam taranem, czyli swą własną osobą, pancernych rękawic z blachy mi chyba potrzeba :-(

      Ciągle jemy to co ogrodowe.
O rukoli stary gospodarz nie wiedział, że ją ma, a ta rośnie w większości na ścieżkach, od sąsiada pewnie przylazła kochna taka.
   Z daleka pomyliłam z mleczem i szarp go za łodygi, a tu zapach znajomy i jakże miły :-) Multum tego w krzakach jagody kamczackiej siedzi. A same jagody mi się nie podobają, bezczelnie zarosły ogrom terenu dziody jedne, pryyych! Wykarczuję je, jeszcze nie wiem jak, ale rukola zostanie :-)

      Jedzenie to robię w locie, prawie nie śpię z ogromnego przemęczenia i wyczerpania,
durny organizm jakiś posiadam, zamiast paść na ryj i spać to czuwanie mu się włącza!

Sałatka:
szpinak,
trzy rodzaje sałat w tym rukola,
cebulka młoda bardzo,
ze sklepiku: żółta papryka i indyk com do marynowała w młodym czosnku i oliwie z przyprawami.

    Do zimnych sałat i warzyw gorący indyki ciap i przemieszałam tak by co zielone ciut zwiędło dla smaku :-) i do lodówki by się mocno schłodziło,
 jako dodatek młode ziemniorki zimniutkie z majonezem - multum kopru i szczypiorku z ogrodu :-)

       Szybki deser - kisielek z przetartych wiśni, agrestu i porzeczek, pogotowanych krótko w syropie cukrowym.
Wiśnie pycha prosto z drzewa, szpaki aż piszczą tak im smakują i drzewem wiuchają, chyba przenoszą owoce w paszczach, balkon na drugim piętrze uciapciały gadziny :-)

       Nie jestem zbytnio szczęśliwa. 
Nie mogę dostać się do czereśni, zarośnięte są malinami i ziemniakami, nijak przebrnąć do nich :-( jak tylko stalowe galoty nabędę to przelazę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz