środa, 26 kwietnia 2017

Bzik :-)

Cytat dnia:
Nikt nie lubi samotności. 
Ja tylko nie próbuję się z nikim na siłę zaprzyjaźniać. 
To prowadzi do rozczarowań
                                             Haruki Murakami


    

      Zapuściłam bloga okrutnie, wszystko zapuściłam, wszystkich zapuściłam :-(
Zawsze ktoś musi być winny, lub coś, to i winna jest... ona,
dzika i nieokiełznana... fascynacja Japonią, która jest zbyt ogromna, chyba. Fascynacja, nie Japonia! ;-P
     Oczywiście, jak to bywa w moim chorym przypadku, wszystko MUSI być do wypęku, multum informacji o WSZYSTKIM. Na raz! Jednocześnie! Już! Natychmiast! Teraz!
     Z zapałem szaleńczym, lecz ze szczegółami, stopniowo ogarniam wiadomości z każdej dziedziny życia i do tego też doszło drobiazgowe studiowanie map, zakup roślinek do uprawy, nasionek. Dlatego  z każdego sklepu wychodzę z pękiem paczek nasion :-)
Z czym oczywiście ściśle wiąże się, przetrząsanie dziesiątek przepisów by idealnie odtworzyć konkretne japońskie potrawy.

     W kulturze japońskiej nie jest to takie hyc myc.
Przygotowywanie potraw stanowi bardzo ważną dziedzinę, a szczególnie ozdoba ich musi być na najwyższym poziomie i perfekcyjna.
Ha ha! Z moim roztargnieniem i roztrzepaniem to nielana wyczyn, duuużo cierpliwości i samozaparcia potrzeba by móc się skupić, a nie miotać po garach ;-)
   No i oczywiście, zakup potrzebnych oryginalnych produktów z Japonii, czego niestety nie da się uniknąć :-( no nijak nie wyhoduję ryb i wodorostów :-)

    A co w ogrodzie?!
Ostatnie prace i bezsilność gdy nagle, śnieżnym białym puszkiem, wrrrr, pokryło się to co było odkryte :-(
No nie wszystko udało się zabezpieczyć ciepłą kołderką z bieluchnej agrowłókniny :-(  Młodziutkie sadzoneczki  na balkonie zmroziło, nabrały wody, oklapły, nastąpiła nagła śmierć z wychłodzenia. Będzie powtórka z rozrywki, poszukiwanie nasion :-(
  
Książki o Japonii z każdej dziedziny, buuum! Zasypało mnię, po uszy :-)

Nie mam czasu nawet by zrobić jakieś zdjęcia, a takie fajne żarcie robię i NNNNIIIC, zero fotek! :-(
Zahaczam też nieco o kuchnię tajską i hinduską.
 
   Z rzeczy mało japońskich to wkopałam w ziemię grubą rurę z nawadniającą rurką wewnątrz do wertykalnej uprawy truskawek ale o tym jutro, może zdjęcie będzie nawet :-)

   Jest jeden sukces! :-D roślinki, które wysiałam w końcówce marca, do ziemi i co sobie odpoczywały pod tą całą włókniną, wyszły i pokazały zielone odnóża, maciupkie jak... jak... s
ama nie wiem co.
    Jest już marcheweczka, pietruszka, koperek, szpinak, roszponka, rukiew wodna, rukola, buraki, słoneczniki, malwy i dzisiaj pękła ziemia nad groszkiem cukrowym :-)
    Za to uwaliło hortensje, cukinie, sałatę, okrę i imbir :-( a kwiotki to chyba w ziemi zmarzły. Nasturcja, nagietki, śmierdziuszki i jakieś tam inne kwiatki typu lobelia, smagliczka też przeziębiło.

    W domu rosną dynie, papryka chili, fenkuł cienki i długi jak nić, no i kiełkuję trochę różności, aaa i kupiłam wczoraj miętę ananasową, :-) booosz! Na dworze siedzi już  żeby tylko nie przymarzły do ziemi jej chude nóżki! ;-P

   Jutro posieję majeranek, skorzonerę i pasternak :-) reszta nasion musi poczekać na cieplejszą porę, chyba w domu kwiatki pokiełkować spróbuję bo moja nowa metoda się sprawdza o dziwo :-)
                                                                                                                           
                                                                                                                                Sayonara

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz