środa, 11 lutego 2015

Luty i zima śnieżna

  Co u mnie słychać?!
Nic nie słychać, a jednocześnie bardzo dużo, eeeh :(
Pierwsze to, że nie mogę gadać z powodu upiornego bólu gardła, które boli już od wielu miesięcy bez przerwy, a słychać bo ciągle duszę się, dławię i szczekam.
    Gardło zdarte, zszarpane i spuchnięte do cna przez całodniowe i nocne kaszle więc mam dość!
Trzeci antybiotyk i zero polepszenia. Nie chce się żyć!!! :(
    Dużo leżę pod kołderką, strasznie dużo czytam ebooków i słucham audiobooki, no i wciąż mi zimno potwornie. Od 2 miesięcy śpię w getrach i dodatkowo w spodniach dresowych, w bluzce i bluzie, grubym wełnianym szalu gryzącym-grzejącym i skarpetach ciepluchach do kompletu i o kołdrze też nie zapominam.
   Syberia jakaś totalna!
Temperatura ciała dziwna, 35,1, bez sensu zupełnie :-(
Szkorbut koklusz szkarlatyna i co jeszcze V. do domu przywlecze?!
I dlatego też piękną zimę tylko przez okno mogę obserwować i podziwiać :(
Gotowanie przejął V. ciężko idzie, haha.
Chora i wiecznie głodna psiakrewnie, obiad o północy to norma, wyrabia się ale o śniadaniu, piciu i kolacji mogę zapomnieć :-)
Co ja bzdyczę!!! Przecież w nocy jemy śniadanio-obiado-kolację :-)
Czasem zwlokę się i napiekę, nagotuję na tydzień, by tylko ziemniaki Valdemort obdziergał i odgrzał co idzie dość opornie, eh życie ;-)
Akcje kuchenne dają mi ostro w kość, muszę niestety odchorować je każdorazowo, i tak w koło Macieju :( 
Załapuję się też na dodatkowe atrakcje: z oczu się leje, ucho boli, szyja boli i spuchła tak,że nie widzę moich wiecznie nabrzmiałych węzłów chłonnych :(
    Czy kiedyś będzie lepiej!? No nie wiem. Za oknem tak ładnie, bryknąć by się na dworze chciało, pośmigać w śniegu, ryjem zaryć w zaspie. Ciągle pada, a co napada to znów dopada.



Ulice i chodniki zasypane, Zakopane mam za oknami :-)

Pada i pada

Chlebów napiekłam, a jak już tak stałam w okolicy pieca przy okazji machnęłam dwa ciasta, jedno wielkie drożdżowe z owocami i kruszonką :-) a, że miałam dużo bananków to przepis jakiś znalazłam na bananowe.
Zupełnie nie miałam na nie ochoty tylko dla V. zrobiłam, dziabłam od niechcenia i się zdziwiłam.
Nie jest to suchar babkowy ani podły murzynek, za to fajnie mokre, miękkie, wyraziście bananowe i mocno czekoladowe, a dałam dużo gorzkiej czekolady.


Świetnie się też komponuje ze śmietaną i żurawiną


 Stały widok w naturze, a to tylko część badziewi



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz