Śniadanie śmieszne, udawana pizza z patelni,
dodatki skromne, w lodówce echem się odbija,
szczypiorek, pomidory i oscypek
i dzisiejszy dzień zakończyłam na kompocie, jakiś pech kulinarny się przyplątał, spaliłam gary, 3 sztuki garów, a w nich jedzenie :-(
Potem zakupy w centrum i powrót, dawno w centrum miasta nie byłam, tłoczno tak jakoś tak
Ten kościół nasz nawet nie taki brzydki mimo, że łaciaty strasznie :-)
później króciutki spacer i piękne chmury się porobiły
i jak Dyzio marzyciel się poczułam,
wyjęłabym łyżkę i mogłabym jeść i jeść bitą śmietanę chmur :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz