sobota, 30 stycznia 2016

MyFrenchFilmFestival

 W ramach festiwalu filmów francuskojęzycznych można za darmo oglądać filmy bez napisów, ćwicząc język lub z polskimi napisami.
Od 18 stycznia do 18 lutego na http://vod.pl/francuski-festiwal-filmowy-online
Najbardziej urzekły mnie dwie pozycje, chociaż reszta filmów też do obejrzenia, noo przyznam się, na "Caprice" i "Francuski pocałunek" zasnęłam :-)



        Szczególnie zachwyciłam się Kanadyjską komedią "Henri, Henri" gdzie tytułowy bohater jest męską kopią "Amelii". Ten sam uśmiech, kształt ust, dołeczki w policzkach, oczy, włosy :-) Sam film bardzo podobnie zrobiony, ot uroczy i melancholijnie niespieszny klimat, cudowne kadry, kolory, całość dopracowana w najdrobniejszych szczegółach, ot przyjemnie się patrzy i nawet nie udało mi się zasnąć, a to wielki sukces :-)
To historia człowieka niosącego światło :-) kasjerki w kinie z filmami porno i byłego producenta korniszonów :-)
Pozycja na zimowe wieczory bardzo na miejscu ;-P


"Randka w ciemno", tytuł polski okropny i zniechęcający, więc nie wróżyłam mu dobrze lecz się mile rozczarowałam, bo to naprawdę przyjemna komedia nie dla idiotów :-)
Sama historia dość groteskowa, hy hyyy i zabawna: jest i o uwielbieniu samotności, odrzuceniu świata, ludzi, a jednocześnie tęsknota za tym wszystkim, ot przepiękna pianistka i pomysłowy Dobromir ;-)
Film klimatyczny i dla wielbicieli kina francuskiego, więc ja jestem bardzo zadowolona i szczęśliwa, nie straciłam tego czasu na marne, aaa, i muzyka ciekawa, w końcu film o pianistce jest :-)

piątek, 29 stycznia 2016

raport odbioru :-)

 Cytat dnia:
Miłość to niekończąca się droga. To pogoń za spełnieniem, pragnieniem communio, które gna nas wciąż do przodu, wciąż przed siebie, dalej i dalej. Miłość to życie w biegu, to przygoda rozgrywająca się tu, czyli wszędzie. Bo tak naprawdę to właśnie droga, sama podróż jest miłością, nie zaś dotarcie do celu. Niezależnie od czasu i przestrzeni, dopóki możesz biec, dopóty możesz kochać.




"Komputer nie został podłączony ze względu na ograniczenia związane z prądem"

Straszne!!!
Popłakałam się ze śmiechu. I kto to napisał?!
Nauczycielka!!! O zgrozo! :-) Hahaha. I niby uczniowie to głąby :-)
No nie dało się użyć 'brak prądu" :-)

czwartek, 21 stycznia 2016

Śnieg popruszył, białość i zimność nastała :-)

Cytat dnia:
Urzekła go głosem, w którym wibrował humor i radość, jak kryształki cukru w herbacie:-)


  Zima zimą, a u mnie zakwitła żyworódka :-)

i udało się zakupić, wymarzone skarpety z merynoska na zimnicę, w bardzo promocyjnej super cenie w sklepie e-moko http://e-moko.pl/product-pol-2542-Skarpety-SmartWool-Color-Stripe-.html
Wszędzie ceny do 49zł do 66zł, a tutaj sie udało sie :-)
 

są śśśliczne i zostały poddane ostrym testom, które przeszły na piętkę.
W temperaturze zimowej w letnim obuwiu czułam się jak w grubych i ciepłych butach zimowych. Noga nie zimna i się nie przegrzewa, nic nie wilgotnieje, jest idealnie.

       W pomieszczeniu mogę się poruszać w samych skarpetach i nic nie ciągnie od lodowatych podłóg. Szok, do tej pory jedynie sprawdzały się grube kapcie z barana+skarpetki. Porównanie ze skarpetami polskiego producenta to niebo a ziemia, skarpeteczki ze "Smartwoola" się nie luzują na stopie, nic nie opada, nie rozciąga się, skarpeta idealnie przylega do stopy, ściągacz mimo, że bardzo ścisły, niespotykanie szeroki i mocny to nic a nic nie uciska! No ideał panie tego!

Kot chyba prosi o wyniesienie na powietrze :-)

a nad wszystkim czuwa nasz Słodziak Królik Czerwonka ;-P

Sałatka "Grzybowa polana"

Cytat dnia: 
Wiesz dlaczego nie wierzysz w magię?!
Po prostu nikt nie wyjął ci z nosa pieniędzy


Przepis http://bronislawa70.blox.pl/2014/04/Salatka-Grzybowa-polana.html

To cudeńko zrobiłam z połowy składników w małym naczynku :-)
Moje mięso z kurczaka smażyłam z domową przyprawą gyros.
W przepisie pominęłam warstwę sera żółtego, który dla mnie nie jest wskazany, ale mimo jego braku sałatka jest doskonała, po odstaniu całej nocy w lodówce, rano była świetnym śniadaniem :-)


Zbyt gęsto grzybki upchałam i zielenina nie miała siły się przebić by utworzyć śliczną trawkę :-(

środa, 20 stycznia 2016

Kakao bananowe

 Szybki zastrzyk energii i witamin na cały dzień :-)


banan
mleko kokosowe
1 łyżeczka kakao lub więcej, w zależności od preferencji ;-)
woda


4 łyżki gęstego mleka kokosowego wymieszać z 2/3 szklanki wrzątku,
dodać gorzkie kakao, banan i zmiksować.

wtorek, 19 stycznia 2016

Ryż lub kuskus z kalafiora :-)

1 kalafior
1 łyżka oliwy lub masła
sól


      Z kalafiora odciąć łodygę, pozostałość kwiatu kalafiora zmiksować na kaszkę w blenderze.
Rozgrzać na patelni masło lub oliwę z oliwek, wsypać kalafior, oprószyć odrobiną soli, smażyć pod przykrywką przez 5 do 8 minut.
Puszysty ryż, który można zjeść na ciepło lub zimno.

Surowy i rozdrobniony kalafior można przechowywać w lodówce, w woreczku ze struną, do  7 dni, zamożny surowy lub smażony kalafior przechowywać przez okres 3 miesięcy.

świeżo zblendowany

podduszony na patelni, nie jest już surowy ale i nie rozpaćkany, cały czas zachowuje jędrność :-)

można podawać z przeróżnymi dodatkami, u mnie kalafior robił jako kasza do gulaszu wołowego, a na następny dzień, ze słonecznikiem, jako sałatka na kolację Oczywiście można dołożyć majonez lecz kalafiorowa kasza była tłusta od oliwy i tak mi bardziej pasowało.
Dorzucając inne warzywa, w towarzystwie majonezu, można tworzyć ciekawe i smakowite kompozycje sałatkowe i napewno nie raz wypróbuję ten pomysł :-)

sobota, 16 stycznia 2016

Filmowy weekend zimowy

           Na razie obejrzałam tylko 6 filmów, ale przede mną jeszcze niedziela i cała noc na filmowanie się ;-)


Numer 1
"Nasze zwariowane angielskie wakacje" - najlepsza komedia jaką ostaniu widziałam, cudowna i genialna! Śmiałam się bezustannie, uwielbiam fenomenalny angielski humor, no kocham :-*
        Bardzo zabawnie opowiedziana historia o tym jak to dzieci podpaliły zwłoki dziadka wypychając je na pełne morze. Dziecięca szczerość rozwala system, słiiit! ;-P Fenomenalne kino,  i piękne krajobrazy Szkocji.
 http://www.filmweb.pl/film/Nasze+zwariowane+angielskie+wakacje-2014-688772

Numer 2
"Rio, I love You" - trzecia odsłona, tym razem po "Zakochanym Paryżu" i "Zakochanym Nowym Jorku" przyszła kolej na Brazylię i jest to najlepsza seria filmików o miłości.
Zabawna, piękna i nie są to samodzielne historyjki lecz opowieści subtelnie przeplatają się między sobą. Ciekawostką jest występująca w większości krótkich filmików, statua Jezusa na t-shirtach, jako ozdoby itp. Nie ma ani chwili na nudę, bossa nova, bossa nova :-)
http://www.filmweb.pl/film/Rio%2C+I+Love+You-2014-529471

Numer 3
"Tam i z powrotem" - genialny Gajos i Frycz, bardzo dobrze poprowadzona historia, że nie sposób oderwać oczu od tego prze ciekawego obrazu. Film widziałam jakiś czas temu lecz nie udało mi się zobaczyć go w całości, dlatego ucieszyłam się, że mogłam obejrzeć o 2 w nocy tą perełkę niedocenianą. Warto popatrzeć, fenomenalnie oddana atmosfera lat 60tych.
http://www.filmweb.pl/film/Tam+i+z+powrotem-2001-31401


Numer 4  
"Kasanowa po przejściach" - cudeńko z Woody Allenem w reżyserii Johna Turturro, który także jest głównym bohaterem tej komedii i tytułowym kasanową :-) Niezwykle tajemniczą mgłą spowita przepiękna i zmysłowa Vanessa Paradis, na którą można patrzeć w nieskończoność :-) Komedia piękna, Allen jako sutener, ha! Płacz ze śmiechu, nieporadność, gapiostwo, zakręcenie są przeurocze :-) Wspaniale pokazana środowisko żydowskie, miejsca, postacie, miód z cebulą, że tak to wyrażę, piękne, wszystko piękne i muzyka najlepsza na świecie :-)
http://www.filmweb.pl/film/Casanova+po+przej%C5%9Bciach-2013-648127

Numer 5
"Grace księżna Monako" - historia najpiękniejszej kobiety świata, której życie powinno być bajką, a było udręką. Film ciekawy, hmm... nie zachwycił, zainteresował lecz bez fajerwerków. Szkoda, że w głównej roli, sztucznej urody ponaciągana i zbotoksowana Kidman, żal, że nie wybrali aktorki w typie Grace, ale chyba nie można się dziwić, jej uroda była oszałamiająca, delikatność, skromność, gracja, cudowny sposób poruszania się, hmmm... klasyczna piękność, ideał :-)
http://www.filmweb.pl/film/Grace+ksi%C4%99%C5%BCna+Monako-2014-651260

Najsłabiej wypadł i dlatego nawet numeru nie będzie ;-P
"Fotograf" - czeski mega zboczony film o zboczonym prostym chłopinie i robotniku (Janie Saudku), który nagle staje się podziwianym fotografem z wyższej półki. Całość porażająco przerażająca, nóż się w kieszeni otwiera patrząc na obłudę ludzi, którzy nie potrafią się mu postawić, a tolerują i wybaczają wybryki tego wulgarnego i obrzydliwego tępego typa, haha.
Gość ma nieco dziwny gust, a raczej brak mu gustu totalnie, podoba mu się to co najbardziej obrzydliwe i obleśne, bleee.
        Momentami aż nie mogłam patrzeć :-) jedynie ładne było tło na którym fotografował owe wątpliwej urody panie :-) Aż trudno uwierzyć ale jest to film biograficzny.
No nie powiem, pośmiałam się trochę z tego typka lecz raczej byłam zniesmaczona i zdziwiona, żal mi gostka, ale bardziej jego otoczenia ;-) Nie mój typ filmu, pełno w nim wulgaryzmów nieuzasadnionych.
http://www.filmweb.pl/film/Fotograf-2015-727300

piątek, 15 stycznia 2016

Smakowe jabłka :-)

        Dostaliśmy od rodziny sporą ilość jabłek, niestety mimo, że prześliczne okazały się być zupełnie bez smaku, nie da się ich jeść w stanie surowym :-( I to z pewnością było powodem, dla którego zostaliśmy nimi tak hojnie obdarowani ;-)
         Jabłka dość twarde i zupełnie niesoczyste, pozbawione konkretnego smaku i zapachu, ani słodkie, ani kwaśne. Kompot był bezsmakową ścierkową porażką, więc starłam się ratować jabłka przed porzuceniem ich :-)

2 duże jabłka
1 łyżeczka oliwy z oliwek
1 łyżka masła 
przyprawa do pierników (bez mąki w składzie) lub sam cynamon i kardamon
1 łyżka miodu
1 łyżka rumu
sok z cytryny

        Aby nadać im wyrazistości nieco, wlałam na patelnię dwie łyżeczki oliwy z oliwek i kopiastą łyżkę masła, i ułożyłam cząstki obranych jabłek, oprószyłam delikatnie domową przyprawą do piernika.
Po 5 minutach przekręciłam jabłka na drugi bok i ponowiłam posypkę, dodałam 1 łyżkę miodu.
Kilka razy obróciłam podczas pieczenia aż cząstki jabłek zmiękły.
Dodałam, wcześniej namoczone, rodzynki, i jeszcze chwilkę dusiłam całość w miodowym bulgoczącym karmelu, skropiłam sokiem z cytryny, dolałam łyżkę rumu, jeszcze moment na patelni i już można wykładać i zajadać.
Jabłka takie doskonałe są do ryżu, lodów, naleśników lub solo. Zapach i smak obłędny, owoce nabrały wreszcie smaku, są  kwaskowate i słodkie :-)
Jedyny plus tych jabłek w tym, że trzymały pięknie formę i się nie rozpaćkały na patelni,
we wcześniejszych moich próbach nie obierałam ich ze skórki, a pozbywałam się jej dopiero po usmażeniu.


bulgoczące na patelni

i gotowe :-)

Tutaj wersja z niewielką ilością cynamonu i majerankiem,
było też mniej masła za to więcej oliwy, i niecała łyżeczka miodu.
Pod koniec duszenia potraktowałam niewielką ilością soli i pieprzu ale naprawdę maleńko.
Są doskonałe do smażonych wątróbek drobiowych i barszczu, do kaczki i innych mięs pieczonych.

barszczyk zabielany mlekiem kokosowym,
puree ziemniaczane ze smażoną cebulką i skwarkami i jabłka




czwartek, 14 stycznia 2016

Zestaw obiadowy - moja walka z Hashimoto

         Nowe talerze w kolorze niebieskim, nabyte w Ikei, jako zniechęta psychiczna do jedzenia :-)
I rzeczywiście dość trupio to wszystko wygląda, haha, oj nie będzie się chciało jeść Valdemarkowi, ha, i chudł będzie w oczach ;-P

Krem z białych warzyw ze skwarkami i koperkiem

Wołowina limousine duszona w sosie borowikowym (suszone borowiki zmielone na pył w młynku) z cebulą i marchewką,
fasolka duszona w maśle
dziki ryż

Niestety dla mnie nie było fasolki :-( no nie mogę, pocieszyłam się odrobinką pomidora, którego też nie powinnam tykać, eh bieda z tymi warzywami, prawie żadnych nie mogę, buuu :-(


środa, 13 stycznia 2016

Merino - moja walka z Hashimoto

 Mój ubiór czyli jak przetrwać jesień i zimę :-)

      Wiadomo jak jest przy Hashi, człowiek marznie prze potwornie, w budynku mimo gorących kaloryferów i na ubieraniu, umiera się z zimna, przyjemność w tym żadna, no niestety przy tej chorobie tak już jest :-(  W domu dodatkowo chodzę w kurtce z polaru i grubaśnych kapciach na nogach z owcy, inne kapcie odpadają, marzną stopy i już!


          Kapcie w stylu góralskim z runa naszej polskiej owcy, wewnątrz i z zewnątrz owca, jako podeszwa robi wszyta skóra owcza, no nie jest to fajne, się ciapie i szura, stopa bez wkładki także nie ma się najlepiej, ale trudno, szukam i obserwuję by znaleźć coś odpowiedniejszego.
           Na Allegro, cena za najtańsze wysokie kapcie, to 19zł plus przesyłka, więc niedrogo, a naprawdę dają bardzo bardzo dużo, dreszcze nie są tak potworne i jest cieplej. Pomimo cienkiej podeszwy jest rewelacyjna izolacja. Są też droższe wersje, z UGG zapłacimy za wełniane kapcie 200-300zł
     Będąc w początkowej fazie choroby, jeszcze niezdiagnozowanej czyli byłam bez żadnych leków, nawet w nich spałam w łóżku :-(
Z Sholla, Manitu i Dr Brinkmann są kapciuchy z wełny i fajna w nich podeszwa, wkładka super tylko cena się nie podoba.


       Wkładki owcze do obuwia
Cena od 4zł do 20zł, za tani grosz można je nabyć na targu, na Allegro i w innych sklepach internetowych. Wkładki są różne różniste: miękkie tylko z wełny wycięte, podklejone filcem lub metaliczną izolacją, gumowane od spodu, pikowane materiałem bawełnianym, podklejane cienką owczą skórką z dziurkowaną perforacją, no do wyboru do koloru i potrzeb.
          Moje wkładki używam wyłącznie do cienkich butów z luźną cholewką lub do wysokich gumiaczków, nie wiem dlaczego pokochał je kot, wciskam do butów, nawet na pięterko wyżej na szafce butowej, a kot wyciąga gdy mnie nie ma w domu, i tak je sobie wyjmuje niesie na swój fotel i śpi na nich z rozkoszą :-) Najczęściej jedna wkładka jest na fotelu przeznaczona do spania, a druga porzucona po drodze w przedpokoju :-)
Może to tęsknota za mną, haha, każe temu kotku brać i spać lub jednak to moje feromony działają tak cudnie ;-)

 

            Na powietrze wcale się nie chce wychodzić widząc termometr, brrrr!
No i zmęczenie, potworne zmęczenie, a co przy tym idzie i się poci człek nieciekawie, a wręcz obficie i przyjemne to to nie jest raczej, no zero komfortu. A i też nie jest polecane by mokra odzież dotykała do potylicy, choroba murowana, więc zaczęłam testować wyroby z merino wool pod kątem ciepłoty i odprowadzania wilgoci.
         W odzieży z  wełny merynosów rzeczywiście, zgodnie z obietnicami producentów, nie czuje się, że ubranie jest mokre, a jest mokre od potu oczywiście.
Dotykając dłonią w miejscach ekstremalnych wyczuwa się wilgotność lecz izolacja jest tak genialna, że ciało tego nie odczuwa, no izolacja na medal platynowy :-) I odzież w wełny merynosów jest odporna na nieprzyjemne zapachy, gdyż nie pozwala bakteriom zagnieździć się w odzieży. Oznacza to, że bez względu na wysiłek ta odzież nie będzie brzydko pachnieć. 
         Przeprowadziłam nawet testy, tydzień noszenia i nic nie wonia, dłużej niż tydzień, a śmierdzi się jak owca, ale to naprawdę przy bardzo dużych problemach z przegrzewaniem się. 
Za to Valdemarek swoją ubiera tylko w domu, 2 tygodnie noszenia i pachnie jak świeżo wyjęta z pralki, szok, chciał dalej testować lecz wyprałam, na samą myśl, że tak długo nieprana robiło się mnię niedobrze :-)

Buff 100% wełny merino
Na Allegro cena 89-99zł  w sklepie firmowym "Buff" 99zł + przesyłka
http://buff.pl/product-pol-2116-Chusta-Wool-Buff-R-BLACK-DYE.html


 Wybrałam najbardziej uniwersalny kolor i uwielbiam, do wszystkiego pasuje.



          Noszę przez cały rok, na upały świetny na mrozy też doskonały, ubieram jako czapkę (latem z głowy nie zdejmowałam, tak tak, w te upały szczególnie) czasem jak komin, szalik i deszcz w nim niestraszny :-) a i przed zarazkami można się uchronić zakładając niczym kominiarkę.
    Dokupiłam w porze letniej komin w cenie bardzo mocno promocyjnej, około 65zł  (już z wysyłką) w niechodliwym i widać nieciekawym (dla ludzi gór, lasów i bunkrów) kolorze czerwonym.
Jeden buff noszę jak czapkę czyli jest podwójna warstwa cieniuteńkiej wełenki, a drugi na szyję i wtedy mam niezwykły komfort i szczęście ;-)
    Kolor na szyję naprawdę nie jest istotny, i tak się go częściowo wpycha (tego buffa) w odzież, by po karku i gardle nie waliło wiatrem, a latem zabezpiecza kark i szyję przed słońcem, dlatego też i ta brzydota na szyi nie przeszkadza jeśli ktoś esteta ;-) no bo mnie to lata :-)

Sposoby ubierania ;-)



Skarpetki 80% wełny merino, 17% poliamid, 3% elastan, cena 12zł i można kupić na Allegro ale są też w innych sklepach internetowych
http://www.lavivo.pl/index.php?products=product&prod_id=603


           Skarpety są grube, bez uciskowe, ze mnie się nieco zsuwają w warunkach domowych ale w butach są bardzo oki.  Ważne, że ciepłe i trzymają temperaturę, i doskonałe do spania :-) Na takie skarpetki zakładam letnie obuwie turystyczne z cieniutką siateczką i zima mi niestraszna.



A jeśli jest lód na chodnikach to do potężnych butów militarnych już nie wkładam skarpet ciepłych, gdyż nie ma takiej potrzeby.





Koszulka na ramiączkach 100% wełny merino Techwool
"Dacathlon" 64,99zł
http://www.decathlon.pl/koszulka-z-merynosa-techwool-210-damska-id_8316443.html



Koszulka "Icebreaker" z krótkim rękawem 100% wełny merino
Sklep internetowy, cena 199zł :-(

          Koszulkę czasem latem ubierałam solo lecz także często nakładam na tę z długim rękawem (turkus i czerń hłe hłe) ładnie to wygląda, tak górsko :-) i jest przyjemnie, nawet w ciut chłodniejsze letnie dni sprawdza się taki zestaw. 
Zadowolenie 100% gorzej z ceną jaką trzeba zapłacić za bluzeczkę, no myślę, że posłuży dłużej niż zwykły t-shirt bawełniany, chucham na nią i dmucham, i pielęgnuję :-P




Koszulka z długim rękawem 70% wełny merino, 30% akrylu
"Decathlon, cena 64,99zł
http://www.decathlon.pl/koszulka-z-merynosa-techwool-210-damska-id_8316443.html

           Koszulka jest cieniuteńka, półprzezroczysta, lekka i bardzo wygodna, no i ciepła zimą, a chłodząca latem :-)
Moją testuję już pół roku i jest doskonała, pranie w pralce w proszku, absolutnie zabronione pranie w płynach, a szczególnie tych przeznaczonych do wełny, dziwne nieco, ale taki płyn nie nadaje się do tego typu wełny.


Getry, kalesony Devold 100% wełny merino cena 269zł



           Getry są bardzo miłe w dotyku, miękkie, kosmate nieco, ciepłe,
 noszę pod jeansy i jest oki.
I to jest dobra alternatywa, wchodzę do domu, zdejmuję spodnie i już jestem ubrana po domowemu :-) aaa, do spania też są super.



Sweter STEEL 50% wełny merino, 50 akrylu  

       Kupiłam go z drugiej ręki czyli w sklepie z odzieżą używaną, cena 12zł czyli rewelacja, jest miękki, mięciuteńki, jak nowy zupełnie niewidoczne są ślady używania, i cieeepły . Szukałam ze 100% merino ale trafilam jedynie na jeden takowy lecz był duży XL i męski, myślałam o przeróbce ale nie wiem czy dałabym radę przeszyć go na rozmiar XS :-)

      Wychodząc z domu w zimową pogodę mam na sobie bieliźnianą cieniutką koszulkę merino na ramiączkach, koszulkę z długim rękawem merino, sweter z merynosa, kurtka polarowa, cieniutka wiosenna kurtka lub parka.
Nie mam żadnych zimowych kurtek, a jedynie takie składające się z cienkiej zewnętrznej warstwy bawełnianej i cieniutkiej śliskiej podszewki.
        I ten zestaw jest idealny, bez merynosa, w zwykłej bawełnianej koszulce, bluzie, swetrze czułam przeszywające zimno, za to w pomieszczeniu sklepowym już byłam przegrzana i jednocześnie mokra z przepocenia (przepraszam za ten mało estetyczny wyraz), czułam się koszmarnie, a to nie zachęcało do jakichkolwiek wyjść z domu, naprawdę kombinowałam z różnymi zestawami i wszystko było źle.
       Teraz mam mój sprawdzony i dlatego polecam gorąco :-) merynosy przy szczęśliwej ręce można znaleźć i w lumpeksie.

       Na przykład dzisiaj znalazłam dwa swetry (cieńszy i bardzo grubaśny) i za każdy zapłaciłam po 4 zł, inni szczęściarze wyszukać potrafią nawet komplety koszulka+getry za przysłowiową złotówkę i to w stanie nie wskazującym na użycie :-) Marzy mi się jeszcze by w lumpku wygrzebać ciut grubszą bluzę z merynoska, na sklepową mnie nie stać niestety, no nie mam jakoś luźnych 600-700 zeta a marzy się bluza :-)

http://merino-sklep.pl/pol_m_KOLEKCJA-DAMSKA_Druga-warstwa_Bluzy-70776.html

Ciekawe artykuły o właściwościach merino
http://www.planetagor.pl/articles/entry/Warstwa-po-warstwie-SmartWool-gdy-jest-zimno

http://drytooling.com.pl/serwis/outdoor/technologie/7332-cechy-welny-merino

niedziela, 10 stycznia 2016

Krem z białych warzyw czyli zupa selerowa :-)



Przepisik od niezastąpionej Madame Edith :-)
http://madameedith.com/przepis/zupa-z-selera/



Krem jest przepyszny, gładki, pachnący, wspaniały i rozgrzewający i w mojej wersji bardzo chrupiący. Posypka ze słonecznika uprażonego, oliwy smakowej i gałki muszkatołowej :-)

piątek, 8 stycznia 2016

Pierwszy raz na śniegu :-) topniejącym ;-P

        Wreszcie udało się wyjść z domu, SUKCES!
Pogoda piękna, słonecznie, ciepło, aż 5 na plusiku, ciapajza na chodnikach i lód, ale dobrze się szło, nie wyrżnęłam :-) a z krzaka powitało mnie głośne ĆWIR!



 Nad strzelnicą zawisł wyrok :-) a zamknięta to była od 30 lat, i ciągle wisiał przez ten okres napis o jej niechybnej modernizacji i tak modernizowali,że aż się zamknęli ;-P



 Haaa!!! Kijek :-)




I zostawiam na ziemi swój ślad  ;-P

ciekawa gałązka utworzona oponką :-)

wtorek, 5 stycznia 2016

Czekolada z solą :-)

"Słodko-słony cios
Zadany w brzuch
Przez żołądek do serca
Czekoladowa śmierć"
 



bardzo słodka czekolada
migdały
duże kryształy różowej soli himalajskiej :-)
prostokątne pudełeczko





Czekoladę stopić w łaźni wodnej, płynną przelać do pudełka, posypać migdałami (lub innymi bakaliami czy też owocami) i koniecznie solą.
Odstawić na kilka minut do zamrażarki.
Wyjąc z lodówki.
Zjadać krzywiąc się nieco ;-)

          Moja czekolada była bardzo słona, słone grudki wpadały w głąb płynnej czekolady, niestety nie chciały się utrzymać na powierzchni. I jednak powinnam zaczekać aż zacznie delikatnie krzepnąć i wtedy posypać ozdobnie, i to zapewne z tego powodu, sól sypałam hojną ręką, bo efektów nie widziałam ;-)
         Kształt nie wyszedł idealny, ech te dziurki na rogach i jakieś pęknięcie :( no nie mam foremki na czekoladę więc kombinowałam i wlałam ją do plastikowego opakowania po maleńkich czekoladeczkach :-)

sobota, 2 stycznia 2016

 

         Moje plany świąteczno - noworoczno - około świąteczne były raczej bardziej filmowe niż spacerowe.
        Do krojenia sałatki warzywnej klasycznej towarzyszył mi film świąteczny "The ChristmasSwitch", jak się okazało okropny, drugiej, a może i trzeciej kategorii, wybrałam go bo czytany przez lektora, no jak czytać skoro przed klawiaturą ma się deskę do krojenia i wokół warzywa, naczynia, skórki z warzyw i skorupki jajeczne i bardzo ostry nóż :-) 
Sałatka przepyszna, po filmie za to wielki niesmak. Nie polecam serdecznie :-)

Reszta filmów bardzo interesująca, a niektóre nawet zabawne się trafiły. Nie, nie ma na mojej liście "Gwiezdnych wojen", na który już chyba wszyscy chodzą do znudzenia się tym chwaląc, hy hyyy ;-), a który udało mi się obejrzeć jeszcze przed premierą ;-P bez zachwytów, a to pewnie dlatego, że... przysnęłam :-) Dobra, do rzeczy więc:

      "Nigdy nie jest za późno" (Ricki and the Flash) komedia z Meryl Streep, podstarzałą gwiazdą rocka :-). Miły filmik do kolacji, cudna Meryl, jej córka za to nie za bardzo przypadła mi do gustu, fajna muzyczka, da się strawić lecz bez fajerwerków.

 

      "Młodość" (Youth) rewelacyjnego Paollo Sorrentino z cudownym i najulubieńszym dżentelmenem kina angielskiego, Michaelem Caine. Spokojny o przemijaniu, straconym czasie,

 "Rozumiemy się bez słów" (La famille Belier) prześmieszny francuska komedia o głuchoniemej rodzinie :-)

 

"Dumni i wściekli" Pride

"Kingsman: tajne służby"

"Turniej" (Le tournoi)


 "Geograf przepił globus"

        "Piąta pora roku"  przezabawna komedia drogi po śląsku, z Panią Wiśniewską, Panem Dziędzielem i aktorem grającym Kiepskiego, no i jego rola, jak przystało na nazwisko filmowe, była kiepska, kiepściutka, spaskudził akcent śląski koncertowo, ubarwiając go swoją osobistą interpretacją, bleee, co bardzo zaszkodziło filmowi. Dla tych , którzy nie znają akcentu śląskiego, nie będzie może to tak bardzo biło po uszach.
Dialogi śmieszne, fajna zabawa, no samo życie ;-)

 
Dwa odcinki "Mr.Robot" 

"Romanse i papierosy" (Romance and Cigarettes)

"Whileyoung"