Najczęściej wykonuję symultanicznie 3-4 różne desery :-)
jednak tym razem zrobiłam 6 rodzajów, toteż lodówka kolorowa, jakby w jej wnętrze, ktoś neonów nawtykał.
Skutkiem tego deser jest po śniadaniu, po lunchu, po obiedzie i po kolacji,
nie mam siły zdjęć robić, ale ten, co go teraz w nocy wcinam ,ma bardzo ciekawe zestawienie i jest niebywale orzeźwiający :-)
1. dół to galaretka Sprite czyli całkiem przezroczysta galaretka zrobiona z gazowanego napoju Sprite,
2. powyżej galaretka o smaku pomarańczy (zwykła kupna),
3. truskawki i agrest.
4. owoce zalałam cienką warstwą galaretki, którą zrobiłam z bardzo esencjonalnego wywaru z agrestu. Całość płynu gotowałam na małym ogniu dość długo by zredukować płyn o połowę.
Heh, ja to mam szczęście :-)
W mojej galaretce napotkałam listeczek zielonej natki pietruszki,
ot zaplątała się nieoczekiwanie :-)
Jak zwykle naraz wszystko robiłam, cudując desery jednocześnie kroiłam zioła na kostki lodowe i przeskoczyła sobie, plum!.
I ta cała pietruszka, no nie cała tylko jej kawałek naci (nie gaci), szalenie mi pasowała, muszę wykorzystać pomysł w przyszłości w większej ilości :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz