Nie podoba mi się zupełnie to złotko, które tak świeci po oczach, że boli :-)
Może na biało albo czarno ją machnę. Aaaa, no i zaraz pozbyłam się ohydnego lureksowego obicia klosika :-)
I dzięki tej lampie, a raczej poszukiwaniu pomysłu na nią, znalazłam mega, super bloga i okazało się, że ta pomysłowa osoba mieszka paręnaście kroków ode mnie :-)
Całą noc do rana siedziałam na jej cudnym blogu http://sentymentyiprezenty.blogspot.com/
Znów zapaliła mi się lampka przerabiacza, która mi totalnie wygasła po przeprowadzce do nowego mieszkania, które zupełnie mi się nie podoba i już mam go dość!!!
Nie miałam, od początku, ochoty niczego w nim robić, tylko pomalowaliśmy neutralnie ściany w pokojach. Nic mi się w nim nie podoba, na wszystko narzekam :-(
jest niby większe, ale nieustawne i miejsca mi ciągle brakuje.
Ściany i sufit w kuchni niepomalowane, jak były tak są całe w palmach po wybuchy słoików z jabłkami, upstrzone przez poprzedniego właściciela.
I tak 4 lata minęły, ot wstawione przypadkowe meble byleby dało się tylko mieszkać, i ciągła tęsknota za starym mieszkaniem na poddaszu :-(
Tu jest wszystko nie tak, nic mi się nie podoba, nie inwestujemy w nie ani pieniędzy ani czasu, szukam nowego lokum, ciekawszego i w spokojniejszym i cichszym miejscu, i bez mega upierdliwych sąsiadów ;-P
Ale wczoraj się napatrzyłam, i mam okropne myśli, hłe hłe :-)
by pomalować te okropne kafelki na biało, haha, i może nawet te koszmarne papierowe drzwi, choć dla nich to raczej nie ma ratunku :-)
Stały, stały i się doczekały.
Od lat mam takie fajne buteleczki, w które leję samorobne mikstury,
miały one dostać etykiety ozdobne, ale jakoś nie za bardzo chciało mi się je przykleić.
Wydrukowane etykietki, przykleiłam Mod Podge, i na jeszcze mokre dziabałam prawie suchym pędzlem (by nabrały lat) umoczonym w brązowym barwniku do farb akrylowych i miejscami rozsmarowywałam paluchem :-)
Dołożyłam tam też trochę swojej krwi utoczonej, hihiii ;-)
ochronnie pomalowałam cienką warstewką Mod Podge.
I w 5 minut etykiety gotowe :-)
Mniejsze buteleczki jeszcze poczekają na nowe etykietki:-)
Wyszperałam u rodziców termos stareńki i Chiński, stoi od kilku tygodni, jako ozdoba, na tacy z wodnymi karafkami :-)
Kotu się spodobał :-) Czesław nie mógł się nadziwić co to za cudactwo :-)
Jako, że kocham puszki i lubię w nich przechowywać różne drobiazgi, dlatego wygenerowałam puszkę dla telefonka, by miał swoje miejsce przy komputerze , gdzie spędzam większą część dnia oraz nocy ;-) by mu nie tęskniło zbytnio się :-)
Lato, więc na targowisku zwariować można, wszystko by się chciało brać.
Stały element lata to jedzenie bobu pogryzając go czereśniami :-)
Zbyt wiele dobrego na raz, ja chcę większą lodówkę!!!
Mrożone z pestkami czereśnie są wspaniałe zimą i nie tracą nic na urodzie,
zamrożone z ogonkami stanowią atrakcje w chłodne dni grudnia.
Kasiu, bardzo dziękuję za miłe słowa i blogowe odwiedziny :)
OdpowiedzUsuńJa też poczytałam Twojego bloga, wiele bliskich mi miejsc tu znalazłam, ulubionych melodii, i film, który oglądam za każdym razem gdy pojawia się w TV, poczułam się jak u siebie, dzięki :)
Bardzo to miłe Asiu, że mamy podobne gusta ;-)
OdpowiedzUsuńTo zabawne, ale ja znam Twoją działkę, często tam chodzimy na spacery (może to śmieszne, ale właśnie tam idziemy na spacer, nie do parku, nie do lasu ale na działki) i podziwiam głośno za każdą bytnością Twój idealny ogród, bo przecież inaczej nie sposób go nazwać :-)
o kurczątko! bardzo mi miło :) a ja tu widzę tyle niedoskonałości do poprawienia, właśnie nadaję z działki, cały tydzień tu jesteśmy ale jutro wracamy do domu, podobno koty tęsknią i miauczą po nocach :)
OdpowiedzUsuńmyślałam, ze też masz działkę;
Niestety nie mam działki, ale chodzę na TE działeczki robić zdjęcia roślinek podczas spacerów. Ale fajnie, że sobie tak mieszkacie wśród zieleni, super :-) pozdrowienia dla Twoich kotków od moich futer-urwisów :-)
OdpowiedzUsuń