Cytat dnia:
"Ludzie, których kochamy ZAWSZE są piękni " :-)
Wczoraj pas pod krzaczkami wyczyściłam :-)
zostawiłam tylko roślinki jakby skalniaczkowate przyziemne niewypuszczające chabziogów :-)
Pod winogronami już to wszystko zniknęło, oprócz irysa i piwonii, w bezsensownym miejscu siedzą :-(
Przesadziłabym bo straszliwie zmarniałe między krzakami malin, a winogronem.
Nie chcę zniszczyć ale do wielkich donic bym je dziabła, ale jak zmarnieją?! :-(
Szalałam i nie obyło się bez ran, eeeh... nie mam żadnych narzędzi oprócz zardzewiałych pazurków i motyczki :-)
Aż strach pomyśleć gdym dorwała jakieś leciutkie nożyce elektryczne lub, nie daj Bóg, piłę lekką i zgrabną :-) Śmieszne, do tej pory nie miałam żadnych zadrapań ani ran od kocich, teraz całe ręce poranione, dłonie w stanie krytycznym, więc od dzisiaj uczę się robić wszystko w domu i ogrodzie w rękawicach, ciężko idzie, zapominam nakładać tych gumiaków :-)
Rwąc z impetem chwasty, pod agrestem, machnęłam ręką ku górze, i wbił się aż po samą podstawę kolec agrestowy długości 2cm,
poczułam jakby ktoś się zamachnął i dał zastrzyk, spojrzałam, a moje przedramię przyklejone do gałązki, głupio uczucie gdy trzymałam gałązkę odciągając rękę, bleh!
Chcę się pozbyć tych winogronek, wypuściły tylko jedną kiść i takie to zapuszczone i brzydkie :-(
tu też wszystkie roślinki wyrwałam bo zasłaniały krzaczki o było straszne zagęszczenie pod spodem
Podlewam codziennie azalię i odżyła :-) mimo, że po kwitnieniu to wypuściła jeden różowy pączek :-)
Pomponiaste (nie pamiętam nazwy też krzaczka) też prawie były niewidoczne,
teraz dostały światełka, deszczyk dotarł do korzonków i byłam w szoku dzisiaj rano,
no nie ten sam krzak co parę dni temu :-)
Ale zmartwiłam się nieco, zauważyliśmy, że poprzedni właściciel, wszystkie słupki umocowane w ogrodzeniu zalał maksymalnie starym paskudnym olejem silnikowym, beton na grubo zalany, Odskrobałam tam gdzie udało mi się dojść, ale pomysł od czapy, przecież to ma wpływ na ziemię i roślinki! :-(
I juka com ją prawie wyszarpała, biorąc za chwasta zakwitła po wyjęciu na światło dzienne :-)
Roślinki wreszcie odzyskały wolność :-)
I pierwsze ziemniaczane zbiory.
Głęboko pod ziemią podczas wykopywania czosnku zahaczyłam przypadkiem, wielkim i nieporęcznym narzędziem, o łodygi ziemniaczane tom wygrzebała, łapskami niczym kret, co było pod krzakiem :-)
I już na obiad zestawik do zupy gotowy ;-)
Zebrałam wszystkie porzeczki, które rosły na marniuteńkim krzaczku, większość gałęzi martwych musiałam usunąć sekatorem :-(
Udało się też uratować troszkę wiśni przed szpakami,
drzewko wysokie to i tak dla nich większość pozostała,
Piękne kulki,
jak embrioniki :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz