Upaćkoliłam nawet klasykę PRLu - sałatkę jarzynową, z którą mam raczej niezbyt miłe wspomnienia. Od 7 roku życia, musiałam raz w tygodniu, obierać i kroić hurtową ilość jarzyn i chyba ten przymus sprawił nienawiść ku tej potrawie.
V. specjalista pokroił wszystko w drobniuteńką kosteczką, no tak to lubię! :-)
Zrobiłam sałatkę rękami V. tak może pozostać ;-)
Rozpoczęliśmy "zabawę" od puknięcia paczuszki z Kredensu ;-P
Puszka krówek pochłonięta, frywolki zeżarte, konfitura też poszła do herbatki, nalewki spróbowaliśmy odrobinkę i ślicznie pachnie, będzie do kawy albo herbaty, idę na czekoladę z solą :-)
No z sałatką mam to samo, nienawiść ma wrosła do tego stopnia, że jej po prostu nie robię i jadam właściwie tylko u mamy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)