Najpierw była samotna jedna surfinia pełna,
mama ją wsadziła w ogromną donicę, niestety ale skąpo nasypała ziemi, postawiła w cieniu i pod daszkiem - żeby deszcz nie zalał - no padłam ze śmiechu :-)
Nic nie rozrastała się i ogólnie było groteskowo - wielka donica w niej JEDEN mały kwiatek :-) no brzydko i pusto.
Ciężko wmawiała we mnie, że ten jeden kwiatek się rozrośnie PRZEPIĘKNIE, hahaha, dobre! :-)
Nie dała sobie wytłumaczyć, że na targu wkładają 10 sadzonek w małą doniczkę i wtedy jest gęsto, pięknie i deszcz kwiatów.
Jak pojechałam sama na targ to już tych sadzonek nie mieli :-( i nie mają wcale od miesiąca :-(
Jak już matka pojechała, wykopałam kwiata, sypnęłam kurzą kupką, podniosłam ku górze dosypując sporo ziemi i dosadziłam małą smagliczkę. Przeturlałam cholernie ciężką donicę ustawiając w pełne nasłonecznienie.
Kwiatek odżył, więc dosadziłam dwie maciupeńkie kocimiętki - też mają kwitnąć na fioletowo ;-P
Surfinia się niepotrzebnie wydłużała, obcięłam wydłużający się kwiatostan i wtedy oszalała rozrastając się na boczki.
Smagliczka zwariowała, a kocimiętka w mgnieniu oka przybrała i teraz dopiero donica jest pełna i się z niej przelewa.
No i nie mogę się doczekać kwitnienia kociej miętki :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz