wtorek, 29 grudnia 2015

Wspomnienie dzieciństwa :-)

         Na Sylwestra już zrobiłam czekoladki Reese's ze słonym masłem orzechowym w gorzkiej czekoladzie i śliwki z czekoladzie i odkryłam przypadkiem jak zrobić moje ukochane czekoladki z dzieciństwa, "Koncertowe" :-) genialne ale nie powinnam, bo składzie jest sam cukier :-(

         I to jest moja próbka, duuuża próbka.
Środek czekoladki, mocno owocowy, mmm, cytrynowy i słodki, prawie takie jak z dzieciństwa, zbyt płynne wyszły, powinny być bardziej zbite :-)


Takie tam ze świąt


I takie powinny być święta - w piżamie dzień cały, bez łażenia bez celu po dworze i po ludziach :-)
Pierwszy dzień świąteczny przejadłam i przefilmowałam podsypiając dzień cały :-) aaa, no i pograłam na kompku oczywiście, bo co to za święta bez grania, to jakby świąt nie było ;-P
Z jedzeniem nie poszalałam, udało się wszystko dokładnie dopasować do diety :-)


V. dostał piwo świąteczne :-) śmieszne strasznie ;-P

:-)

 i świąteczne światełka, taaaa daaaam!

 

Świąteczne mydełka rewelacyjne!
Skład doskonały i właściwości super, takiego w sklepie się nie kupi. Napakowane samymi najlepszymi składnikami, bez świństw i śmieci.
Nawet mydło w płynie zrobiłam i szampon abgrejdowałam, co mężowi się nie spodobało, marudził biedaczek, że obie substancje zbyt płynne, haha, a wypić się tego nie da :-P










czwartek, 24 grudnia 2015

Ostatnie przygotowania :-)

czyli na ostatnią chwilę, biegiem, biegiem :-)
Wstałam około południa, niewyspana okropnie,
ciut mi się przeciągało pakowanie prezentów i jakoś tak po 6 rano się położyć udało
No ale co to za spanie gdy koty się gonią po człowieku traktując go jak bieżnię i trampolinę.
Udało się zrobić pijane śliwki w czekoladzie i je opakować :-) Zaraz idę jeszcze czekoladki z masłem orzechowym wytwarzać.

Te smętne kopczyki to pysznościowe śliwy, nie prezentują wybitnie jakoś lecz smak, smak jest niezły całkiem :-) Przepis banalny i prosty do bólu. Szybki bardzo.

śliwki
1/2 szklanki rumu lub amaretto
2 gorzkie czekolady 70% kakao
2 patyczki szaszłykowe

         Śliwki zamoczyć pozostawiając w alkoholu, niechaj piją do syta przez noc całą.
Następnego dnia, najlepiej rano, tuż przed samą Wigilią ;-P nalać do garnka wody, postawić na nim miseczkę i wrzucić kostki czekolady, które zaraz po chwili momentalnie się rozpuszczą.
          Nadziewać śliwkę na patyczek, obtaczać w gorącej czekoladzie i szybko przenosić na deseczkę wyłożoną folią aluminiową. To najlepszy sposób, nic nie ścieka, nic się nie marnuje, a później świetnie się je ściąga, bez uszkodzeń. Drugim patyczkiem pomagać sobie by równo pokryły się czekoladą. Czekolady nie żałować :-)
          Z 2 czekolad mam 40 śliwek i garstkę dużych rodzynek.
          Noo, kilka śliwek zjadłam jeszcze gorących, nie pamiętam ile, ale kilka tylko :-)



Zawinięte nieudolnie przez "zręczne ręce" :-)
wygalają jak czapki albo czopki ;-P

tych rodzynek użyłam, są duże i bardzo miękkie, 3cm rodzyny :-)

A tu w kupie.
Nic nie widać :-)

O, i mydełka takie o! 
Forma silikonowa sie spisała sie :-)


Jeszcze zrobiłam prostokątne, ale nie są tak ładne jak śnieżkowe. 
Fajny skład, mydło podstawowe, a w nim dodatki dodatkowe, heh, hy hyyy.
Wlałam rycynę, dodałam boraks, kwas borowy, mocznik i glicerynę, za ozdobę robi pyłek w kolorze złotym, nie spisał się zbyt, a miało się mienić i błyszczeć, a ufarbowało mydełka na różowawo i jakby się utytłały nieco.
Człowiek nie jest doskonały, nie przewidzi efektu końcowego, heh!



Wiosna za oknem, kwiaty kwitną, słońce świeci



kot w łóżeczku i słoneczku świątecznie podsypia :-)


środa, 23 grudnia 2015

Makowiec - moja walka z hashimoto

Makowiec nadzwyczajny 

a dlategóż, że jest on bez dodatku: mąki, mleka, tłuszczu, proszku do pieczenia, cukru i innych dodatków, których nie wolno spożywać w chorobie hashimoto.

250g mielonego maku
8 jajek
150g ksylitolu
6 łyżek mielonych miałko orzechów
3 łyżki miałko zmielonych migdałów
po 3 łyżki grubo mielonych orzechów i migdałów 
1/2 szkl. rodzynków
1 laska wanilii
 rum i woda
skórka z jednej pomarańczy
blaszka mniej więcej 22 x 26cm, ważne by była płaska i szeroka, nie keksówka.

          Mak zalałam na noc wrzątkiem, tak by przykrywał go w całości.
Rano zmieliłam orzechy i migdały, otarłam też skórkę z pięknej pomarańczy i zmieszałam to wszystko ze sobą. 
Namoczyłam rodzynki we wrzątku, później w dobrym rumie. 
Wyskrobałam miąższ z laski waniliowej.
Odcedziłam mak przez gazę. 
Nastawiłam piekarnik na 180 stopni.
Szybciutko utarłam żółtka z ksylitolem i połączyłam je z makiem, bakaliami, ziarenkami wanilii oraz rumem. Białka ubiłam na bardzo sztywno i delikatnie wmieszałam (dodając po jednej łyżce) w masę makową. 
Blaszkę wyłożyłam papierem, wlałam całą mieszankę i wsunęłam do nagrzanego piekarnika na całą godzinę.
Po tym czasie wyciągnęłam blaszkę, a z niej wyjęłam ciasto wraz z papierem, i położyłam na kratce do przestygnięcia.

        Ciasto jest wspaniałe, zupełnie inne niż zwykłe makowce pieczone bez spodu,
nie jest gliniaste i ciężkie, za to lekkie jak najdelikatniejszy biszkopt i nic, a nic nie opadło :-) 
jest piękne i gładkie jak stół i wysokie na całe 5cm mimo, że wypełnione po brzegi bakaliami.


"A" jak awokado

 Pyszny napój z jednym owocem :-)

Potrzebujemy do jego wykonania:
ładny, dojrzały i mięciutki owoc awokado
puszkę mleka kokosowego
1 łyżeczkę miodu
sok z 1/2 cytryny

całość miksujemy i pijemy :-)
 




piątek, 18 grudnia 2015

Przedświątecznie w Dąbrowie


 W chmurny poranek słoneczne śniadanie :-)

w tym kubku to nie jakaś tam herbatka, prych,
to napój rozgrzewająco-pobudzający ciało oraz zmysły :-)
Dość ciepła woda, miód, kurkuma i wyciśnięty gruby plasterek świeżego imbiru.
Te białe owsiki pływające to właśnie TEN imbir, a nie robaki :-)

        Śniadanie śniadaniem, a po chwili ciach mach i o 14 już jestem gotowa wskoczyć do autka i pozwolić się zawieźć do centruma ;-P 
W centrumie jak to w centrumie jeszcze bardziej ponuro, mimo, że przyjechała przepiękna karuzela wiktoriańska, z powodu, której tu przybyłam chcąc porobić trochę fotek radosnym i rozbawionym dzieciom, na tym ustrojstwie. Niestety chętnych na przejażdżkę było brak :-) 
       Około godziny 16 pojawiło się jedno dziecko, podsłuchałam przypadkiem, że zziębnięty pan karuzelowy po pięciu godzinach oczekiwania doczekał się pierwszego dziecka, co nieco dziwne i niecodzienne bo karuzela jest bezpłatna :-)




renifery przyjechały

Obok, wyłoniwszy się z szarości krajobrazu, pyszniła się urocza choineczka 

tu w bardziej komunistycznym otoczeniu ;-)

i bombeczka :-)

 i bardzo szybko się ściemniło :-( i fotki nieostre :-(



takie tam zabawy czasem 


 a obok niedaleczko fontanka


a, tłem do zdjęć był nasz obiekt wstydu i hańby pajac kultury 

brzydactwo jakich mało, nawet światełeczka mu nie pomogą :-)



bezwstydnie przypominać śmie budynek PZPRu ;-)

i nasze centrum handlu i rozpaczy ;-P
Sie zastanawiam, co za idiota popełnił nazwę tego kiosku, która kojarzy się każdemu z pobliskimi jeziorami. I zawsze trzeba tłumaczyć, że nie idzie się nad jezioro, a jedynie do sklepiku :-)


czwartek, 17 grudnia 2015

Sesja termosu chińskiego

          Termos moich rodziców jest po pięćdziesiątce,
nic mu nie dolega, jest cały, zdrów i pełen mocy przerobowych i dba o swoje wnętrze ;-P Nie wiem jak to się dzieje, że tak dobrze się trzyma.
     Kiedyś od mamy dostałam prześliczny maleńki termosik, zadowolona poniosłam w nim do pracy ciepły napój i... no i przy wyjmowaniu spadł na podłogę (katastrofa!) i potrzaskało się jego delikatne szklane wnętrze :-( 
Oj nie ma to jak mieć zręczne ręce :-)