Rano zmiksowałam żurawinę, podgotowałam, przetarłam przez sito, dodałam cukier, drugi raz zagotowałam, dodałam mąkę ziemniaczaną, i gotowe!
Pyszny taki kisielek. Ten dawny torebkowy zawsze mi smakował, jednak robiony z owoców jest genialny i ma muuultum witamin. Na siusiaczek zdrowy i na inne organa :-)
Gdy już tak stanełam przy garach to w ramach relaksu ukręciłam jeszcze chleby na cały tydzień.
Tym razem zamiast wody dodałam świeżo ukiszony zakwas żurkowy, zmielone nasiona amarantusa, płatki owsiane, siemię lniane, mąkę gryczaną i trochę żytniej chlebowej. Do jednego chlebka dałam też troszkę octu balsamicznego :-)
A żeby się tak zupełnie nie zanudzić, na śmierć, nastawiłam jeszcze kapustę na sok, i kapustę po gruzińsku do kiszenia. Przy okazji pociapałam warzywka na kiszonkę.
Mam potworną ochotę na WuZetkę, ale kto pójdzie kupić śmietanę?! Może V. się zlituje i poczłapie na pocztę, po pyszną śmietanę w szklanej buteleczce.
Tak taak, u nas śmietanę się kupuje na poczcie :-) Wspaniałą, bez wspomagaczy i świńskich dodatków (czyli żelatyny) prosto ze Szczekocin :-)
Najfajniejsze w tym chlebku jest to, że mimo dodatków chleb nie jest nimi przytłoczony, nie sypią się z niego ziarna jak z wora, czego nie znoszę.
pomocnik
poza typu zobacz jak ciężko jestem zmęczony pracą
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz